Czytelnym ciężarem dla rynku były spółki bankowe, których indeks WIG-Banki spadł o 3,59 procent. Podaż w sektorze wspierana była odczytem inflacji CPI, który podniósł ryzyko obniżek ceny kredytu przez RPP. Słabo prezentowała się też ważna dla WIG20 spółka KGHM, która odpowiedziała przeceną o 3,98 procent na blisko 5-procentowy spadek cen miedzi, gdy liderem obozu podażowego była spółka CCC przeceniona o 11,04 procent. Efektem była czytelnie słabsza postawa indeksów warszawskich od otoczenia, które o poranku szukało kontynuacji ostatnich zwyżek. Niestety, w drugiej połowie sesji podaż dostała dodatkowe wsparcie z rynków bazowych, które nerwowo zareagowały na niższy od oczekiwań odczyt liczby miejsc pracy w raporcie amerykańskiej firmy ADP i negatywny szacunek PKB USA w I kwartale 2025 roku. Dane złożyły się w stagflacyjny obraz sił w gospodarce amerykańskiej i znacząco podniosły napięcie przed piątkową publikacją liczby miejsc pracy poza rolnictwem.
Spadki na Wall Street spowodowały, iż WIG20 finiszował w pobliżu dziennego minimum i zamknął się w rejonie 2738 pkt. Bilansem technicznym rozdania jest wyrysowanie przez WIG20 dynamicznego, czarnego korpusu, który uzupełnia się z innymi świecami wyrysowanymi w rejonie szczytu hossy i faktycznie buduje formację ostrzegającą przed zmianą trendu. W obecnym układzie sił oznacza to korektę i zachęty do realizacji zysków z przeszło 20-procentowej fali wzrostowej zagranej w ledwie trzy tygodnie. Niemniej, do odnotowania jest również fakt, iż indeks skończył kwiecień zwyżką, co oznacza powiększenie serii wzrostowych miesięcy do pięciu. Ostatni element można postrzegać jako sygnał siły rynku, ale też kolejne ostrzeżenie, iż GPW może potrzebować korekty, którą podyktują zapewne giełdy bazowe.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych