Pozytywne zakończenie notowań w USA może wydawać się zaskakujące, skoro odnotowano wczoraj spadek wartości wskaźnika zaufania konsumentów z 72 pkt. w lutym do 63,4 pkt. Nie dość, że spadek był tak mocny, to jeszcze jego skala była większa od prognoz. Uczestnicy rynku zakładali, że nastroje amerykanów mogą się pogorszyć, ale skala pogorszenia przeszła ich oczekiwania. Mimo to, nic wielkiego się nie stało. Jak to wytłumaczyć. Wątki są dwa. Pierwszym jest przeświadczenie, że ten spadek jest tylko chwilowym osłabieniem i podobny odczyt już w kwietniu się nie pojawi. Ma to związek z wydarzeniami w Japonii i na Bliskim Wschodzie oraz Północnej Afryce. Do każdego z tych czynników ludzie zdążą przywyknąć. To jest jedna z ważniejszych cech ludzkiej psychiki. Ludzie się szybko przyzwyczajają do pewnych informacji, co później sprawia, że nie robią one już na nich takiego wrażenia. Stąd zapewne szeroko dyskutowana znieczulica związana z przekazem medialnym, który ocieka przemocą. W tym wypadku ten bezduszny mechanizm złagodzi ostrość wydarzeń psujących w marcu nastroje i wskaźnik będzie się poprawiał.

Drugą ścieżką jest połączenie wartości wskaźnika i rynku akcji. Spadek wskaźnika nastąpił po okresie spadków na rynku akcji. Obecnie sytuacja na rynkach jest już bardziej klarowna, a indeksy w USA są ponownie blisko rekordów. Z tego względu można przypuszczać, że wskaźnik się poprawi. Skala jego spadku w marcu odpowiada ubiegłorocznej z końca wiosny, gdy w Europie miało miejsce zawirowanie związane z możliwością bankructwa Grecji. Później wszystko wróciło do normy. Wskaźniki nastrojów konsumentów w kontekście rynku akcji zazwyczaj są wskaźnikami opóźnionymi, co podkreślał wczoraj Mark Hulbert. Warto o tym pamiętać przy kolejnych tego typu okazjach. Pojedyncza zmiana nie jest tak istotna, jak tendencja, która może mieć wpływ na dynamikę konsumpcji, czyli skłonność do wydawania pieniędzy. Ta jest większa, gdy oczekuje się pozytywnych zmian.