Nowe szczyty potwierdzały istnienie tendencji i pozwalały oczekiwać kontynuacji ruchu. Problem z kontynuacją był jednak taki, że tuż nad ostatnimi szczytami znajduje się poziom oporu, który jest faktyczną barierą dla popytu. Indeks, wyznaczając nowe szczyty, osiągnął poziom 2846,6 pkt. Opór znajduje się około 2850 pkt, a więc na upartego można uznać, że ruch zatrzymał się dokładnie w tym miejscu.
Jakie to może mieć konsekwencje? Całkiem poważne, ale uwarunkowane są one potwierdzeniem słabości rynku przynajmniej przez przełamanie jakiegoś ważnego poziomu wsparcia. Dla najszybszych graczy takim wsparciem mógłby być poziom 2800 pkt, ale wydaje się, że technicznie uzasadnione jest oczekiwanie na przełamanie poziomu wsparcia na dołku z piątku, który poprzedza ówczesny popołudniowy skok cen. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, to na rynku kontraktów doszłoby jednocześnie do przełamania wzrostowej linii trendu. Wtedy rzeczywiście odbicie od oporu zyskałoby potwierdzenie, co należałoby uznać za sygnał utrzymania status quo. Brak przełamania poziomu 2850 pkt na wykresie indeksu oznacza utrzymanie się wskaźnika między górnym ograniczeniem szerokiego, niemal płaskiego kanału, który jest kreślony przez wykres od początku ubiegłego roku, oraz między dolnym ograniczeniem kanału wzrostowego widocznego na wykresie od połowy ubiegłego roku. To dolne ograniczenie to jednocześnie wewnętrzna linia trendu. Przestrzeń między tymi ograniczeniami jest coraz mniejsza. Przypomina klin. W końcu będzie musiało dojść do wybicia. Obecnie popyt ma większe szanse na sukces. Gdyby indeks przełamał górne ograniczenie szerokiego kanału, oznaczałoby to, że rynek przyspiesza tempo wzrostu, a jego miarą byłby bardziej nachylony kanał.
Znaczny obrót po odbiciu sugeruje, że wczorajsza podaż nie była taka mała. Popołudniowy spadek ma więc znaczenie. Jednak zanim pojawią się sygnały, wszystko się jeszcze może zdarzyć.
Pierwszym wiarygodnym będzie pokonanie przez ceny kontraktów poziomu 2774 pkt, czyli wspomnianego piątkowego dołka.