Niezależnie od tego, czy dzień rozpocznie się od zwyżki, czy spadku faktem jest, że końcowe minuty wczorajszego dnia mogły rozczarować tych, którzy liczyli na to, że wyjście poza obszar kilkudniowej konsolidacji będzie ciekawym sygnałem, który wpłynie na zmiany na rynku. Nic z tego. Potwierdziło się wczoraj sygnalizowane tu wcześniej ostrzeżenie, że wyjście z tak wąskiego trenu bocznego wcale nie musi był sygnałem dla graczy średnioterminowych. Pozostanie przy opinii, że to dopiero poziom 2875 pkt. będzie dla nas bardziej odpowiedni wydaje się potwierdzać. I nie ma tu znaczenia, czy teraz rynek ponownie wzrośnie i dojdzie do tego poziomu. Jeśli tak się stanie, to jedno nie będzie wykluczać drugiego. Chodzi o pewien komfort działania, którego nie daje reagowanie na małe zmiany, gdyż może to narażać na niepotrzebne stresy. Zapewne wielu, którzy wczoraj reagowali na pokonanie oporu na 2835 pkt. poczuło się nieswojo widzą, co się działo na zamknięciu na rynku kasowym. Czy warto się przejmować jednym fixingiem? Moim zdaniem, nie.
Wczorajsze popołudniowe osłabienie związane zbyło z publikacją danych makro w USA. Indeks wskaźników wyprzedzających LEI okazał się słabszy od prognoz. Zamiast spodziewanej wartości 0,1 proc. pojawiła się -0,3 proc. Co ważne, to pierwsza miesięczna ujemna wartość od czerwca ubiegłego roku. Panika nie jest wskazana, gdyż podkreśla się, że może to być tylko chwilowe osłabienie, a w skali roku indeks rośnie o ponad 5 proc. Niemniej taka publikacja ma prawo skłonić do większej czujności. Tym bardziej, że pojawia się wraz z drugą kolejną publikacją aktywności przemysłu, która wskazuje na spadek tej aktywności. Wcześniej rozczarował wskaźnik opisujący aktywność przemysłu w okolicy Nowego Jorku. Czyżby szykował nam się słaby odczyt wskaźnika ISM? W komentarzach do tych danych przewija się wątek tymczasowości słabszych odczytów. Czynniki za to osłabienie odpowiedzialne są tymi samym, które jeszcze niedawno podnosiły liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Wczoraj już te dane były nieco lepsze, co faktycznie mogłoby oznaczać, że osłabienie było tylko wypadkiem przy pracy i echem zawirowań związanych z dostawami z Japonii.