Wcześniej, od początku roku, cena metalu wzrosła o niemal 34 proc., ocierając się o 1900 USD za uncję. Spośród surowców lepiej w tym okresie radziło sobie tylko srebro. Tyle że na rynku złota hossa trwa nieprzerwanie od początku minionej dekady, a analitycy spodziewali się dotąd jej kontynuacji. W niedawnej ankiecie Bloomberga prognozowali średnio, że do końca tego roku cena uncji złota przebije 2000 USD, a w 2012 r. sięgnie 2268 USD. – Mamy do czynienia z kryzysem zaufania inwestorów do gospodarek, a złoto jest przecież „bezpieczną przystanią" – tłumaczył Rujan Panjwani, prezes Edelweiss Financial Services.

Dlaczego ostatnia fala niepokoju o stan światowej gospodarki doprowadziła do przeceny metali szlachetnych na równi z innymi surowcami? – Notowaniom złota sprzyjają nie tyle kłopoty gospodarcze, ile reakcja na nie władz. Inwestorzy kupują złoto wtedy, gdy spodziewają się dewaluacji walut – tłumaczy Martin Murenbeeld, główny ekonomista z DundeeWealth. Dlatego kruszec drożał, gdy Fed prowadził skup obligacji za dodrukowane pieniądze (QE). Ale program ten został przerwany w czerwcu.

To, a także m.in. eskalacja kryzysu w Europie i status dolara jako waluty bezpiecznej, sprawiło, że dolar wyraźnie się ostatnio umocnił. W efekcie potaniały denominowane w nim surowce, także złoto. Analitycy podkreślają też, że w czasie paniki na rynkach finansowych notowania wszystkich aktywów są rozchwiane, a przez to nawet zwyczajowe „bezpieczne przystanie" wydają się ryzykowne. – Czynniki, które negatywnie wpływają na nastroje inwestorów i powodują wyprzedaż m.in. złota, prędzej czy później doprowadzą do odbicia jego ceny – oceniła Edel Tully z banku UBS.