Agencja Moody's oceniła, że projekt budżetu na 2012 r. wspiera ocenę wiarygodności kredytowej Polski na poziomie A2. To cieszy, ale z drugiej strony ta ocena nie zmienia się już od 2002 r. Przez ten czas wiarygodność Polski nie wzrosła?
Kondycja polskich finansów publicznych poprawiała się do 2007 r., gdy rządowi udało się uzyskać tzw. pierwotną nadwyżkę budżetową (saldo bilansu przed kosztami obsługi długu – przyp. red.) dzięki szybkiemu wzrostowi gospodarczemu w tamtym okresie. Później jednak, kiedy wzrost znacznie osłabł, stan finansów znów się pogorszył. Teraz zanim agencje ratingowe podejmą jakiekolwiek decyzje, będą chciały zobaczyć, aż zapowiedziane przez rząd zmiany w sektorze finansów publicznych będą naprawdę wprowadzane. Bo obietnice, nawet jeśli mają wspierać długookresową stabilność finansową Polski, to jedno, a ich wdrażanie to co innego.
Jak pani ocenia plany rządu, prezentowane w exposé premiera i w projekcie budżetu na 2012 r. Wierzy pani, że już w przyszłym roku uda się sprowadzić deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB?
Według naszych najnowszych prognoz z przełomu listopada i grudnia deficyt budżetowy na 2012 r. to 3,6 proc. PKB. Choć w nowym projekcie budżetu (przyjętym 6 grudnia – przyp. red.) rząd obniżył prognozę wzrostu, co oznacza niższe wpływy podatkowe do budżetu i wyższe wydatki procykliczne, na przykład na zasiłki dla bezrobotnych, nadal nie spodziewamy się, że deficyt finansów sektora publicznego uda się sprowadzić poniżej 3 proc. PKB. Oczywiście, oczekujemy wciąż na więcej konkretów w sprawie planowanych podatków od wydobycia surowców i innych źródeł dochodów budżetowych, np. zysku z NBP, które mogą wpłynąć na nasze prognozy.
Założenia, na jakich opiera się projekt budżetu, m.in. wzrost gospodarczy na poziomie 2,5 proc., są realistyczne? Rząd liczy na wpływy z dywidend i prywatyzacji, które będą uzależnione od koniunktury.