W południe mieliśmy do czynienia z klasyczną konsolidacją, po której ceny ponownie zaczęły się wznosić. Zwyżka trwała niemal do końca sesji.

Pozytywne zakończenie dnia nie jest jednak podstawą do tego, by zmienić opinię o rynku. Nastawienie pozostaje negatywne. Wprawdzie wczorajsze zmiany oddaliły rynek od dołka, lecz skala zwyżki jest zbyt mała, by cokolwiek poważniejszego sugerować. Do zmiany nastawienia na neutralne potrzebne jest pokonanie szczytu z ubiegłej środy, który znajduje się na 2250 pkt. Tymczasem wczoraj nie udało się nawet wyjść ponad szczyt z dnia poprzedniego.

Podczas sesji pojawiły się dane z USA. Deficyt w wymianie handlowej okazał się większy od prognoz. Oczekiwano 50 mld dolarów, a tymczasem deficyt wyniósł 51,8 mld dolarów. Różnica może nie rzuca na kolana, ale będzie czynnikiem, który negatywnie wpłynie na dynamikę PKB w I kwartale 2012 r. Przypomnę, że na razie mamy za sobą publikację wstępnych danych o tempie wzrostu amerykańskiej gospodarki. Pod koniec maja pojawi się pierwsza rewizja. Wtedy więcej danych, które składają się na wielkość PKB, pochodzi już z faktycznych odczytów. Dotyczy to w szczególności marca, którego wpływ na PKB ujawni się dopiero przy pierwszej rewizji. Wiele zmiennych marcowych było przy wstępnej publikacji szacowana. Inną zmienną, która wczoraj się pojawiła, i która miała znaczenie dla uczestników rynku, była liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Okazało się, że była zbliżona do oczekiwań. Odpowiadają one średniej z ostatnich miesięcy. Spadek liczby wniosków do 350 tysięcy na początku roku był chwilowy i sztuczny. Podobnie jak późniejszy wzrost do około 400 tysięcy. Zamieszanie pogodowe w analizie amerykańskiego rynku pracy mamy za sobą. Powróciła normalność, a jest nią cotygodniowy raport wskazujący na około 360 – 370 tysięcy wniosków.