Notowania rozpoczęły się w kiepskich nastrojach, o co obwiniano Grecję i możliwość jej wyjścia ze strefy euro. Jak pisałem dzień wcześniej, wydaje się, że czynnik grecki powoli traci na znaczeniu. Wczorajsze zachowanie rynku zdaje się to potwierdzać. O ile początek dnia był kiepski, bo po niskim otwarciu ceny jeszcze spadały, to później mimo braku poważnych pocieszających wieści z Grecji, ceny powoli się podnosiły. W początkowej fazie zwyżka była niemrawa i nie zapowiadała diametralnej zmiany nastrojów, jaka miała miejsce później. Jednak z każdą godzinę wyceny się podnosiły. Z pomocą przyszły także dane makro z USA. Wyższa od prognoz liczba nowych budów oraz przyzwoita (po uwzględnieniu rewizji) dynamika produkcji przemysłowej podtrzymywały optymizm. W końcowej fazie sesji był on już na tyle znaczący, że nie tylko doszło do powrotu do poziomu otwarcia, ale także został pokonany poziom wtorkowych zamknięć. W efekcie dzień, który rozpoczął się niemal fatalnie, zakończył się na plusach.
Ten zwrot cen ma swoje znaczenie techniczne. Szczególnie w przypadku wykresu indeksu WIG20. Średnia dwudziestu najważniejszych spółek warszawskiego parkietu zaliczyła wczoraj najniższą wartość od października, co było efektem spadku indeksu pod poziom grudniowego minimum. WIG20 na tak niskich poziomach nie przebywał długo. Późniejsza zwyżka zanegowała słabość rynku z początku sesji. Co ważne, ten zwrot indeksu miał miejsce przy znacznie większym obrocie. Wczoraj przekroczył on wartość 700 mln zł. To wyraźnie więcej niż w ostatnich dniach. Zwrot cen i większy obrót to czynniki, które pozwalają rozważać kontynuację zwyżki. Potwierdzeniem tego będzie wyjście cen nad poziom szczytu z 10 maja. Taki sygnał będzie podstawą do zmiany nastawienia średnioterminowego z negatywnego na neutralne.