Telewizja w najlepszym czasie antenowym pokazuje klientów tej instytucji, oferującej parabankowe usługi, którzy drżącym głosem, przez łzy lamentują, że oto właśnie stracili majątki życia. Może nie mam serca i jestem bezduszny, ale jakoś dziwnie mi ich nie żal. Sami są sobie winni.
Nie chcę tutaj w żadnym przypadku brać się do oceny działalności Amber Gold. To sprawa dla odpowiednich służb, jednak posiadacze ich produktów, którzy stracili lub zaraz stracą pieniądze, współczucia u mnie nie znajdą. Tymczasem należy zadać sobie pytanie: dlaczego tak się stało?
Po pierwsze dlatego, że pamięć ludzka jest krótka. Ludzie nie chcą pamiętać o negatywnych wydarzeniach z przeszłości. A przecież historia kapitalistycznej Polski dała już przykład np. piramidy finansowej takiej jak Bezpieczna Kasa Oszczędności Lecha Grobelnego. Osoby interesujące się rynkiem zagranicznym powinny mieć świeżo w pamięci „fundusz" Bernarda Maddofa, który również okazał się zwykłą piramidą finansową. Takie problemy będą się zdarzać, dopóki będzie istniała ludzka chciwość, a że ta istnieć będzie zawsze, toteż wniosek jest prosty. Na rynku finansowym nieprawidłowości były, są i będą – historia taka za jakiś czas w tej czy innej formie powróci.
Po drugie, nie ma zysku bez ryzyka, o czym klienci Amber Gold raczej nie chcieli pamiętać. Im większa obiecywana stopa zwrotu, tym, niestety, większe ryzyko. W konsekwencji tym mniejsze środki powinniśmy w tego typu instrumentach lokować. Jest to stara zasada, o której wie każdy inwestor. Czy ktoś zatem kazał ludziom, którzy teraz płaczą pod oddziałami Amber Gold, przynosić oszczędności życia? O istnieniu ryzyka wie każdy, nawet początkujący inwestor, który w nadziei na uzyskanie wielokrotności wpłaconej kwoty inwestuje w instrumenty z dźwignią finansową, w mało płynne spółki z NewConnect, czy też w wysoko oprocentowane obligacje na rynku Catalyst. Na giełdzie codziennie inwestorzy tracą wielkie pieniądze i jakoś media nie robią z tego sensacji. Kto jest zatem winny tych strat? Żeby nie było wątpliwości, tylko i wyłącznie sami inwestorzy. Oczywiście, tak samo jest w przypadku Amber Gold. Jeżeli ktoś zainwestował w instrument mający dać stopę zwrotu 16 proc., to musi się liczyć, że jest z tym związane gigantyczne ryzyko. Czy ci klienci byli tego świadomi? Myślę, że tak. Czy chcieli o tym świadomie myśleć i rozpatrywać to ryzyko? Sądząc po ich reakcjach, raczej nie. Natura ludzka taka właśnie jest, że koncentrujemy uwagę na rzeczach przyjemnych, czyli na obiecanym zysku. O stratach wolimy na wszelki wypadek w ogóle nie myśleć.
Michał Masłowski Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych