Jeśli ktoś liczył na to, że nasz rynek zostanie szarpnięty większą zmianą cen na Zachodzie, to niestety musi się obejść smakiem. Nic z tego. Niskie zakończenie wczorajszych notowań nie wywołało paniki na zachodnich rynkach, a indeksy w USA skończyły dzień wyraźnie ponad poziomem, na którym się znajdowały w chwili zamykania notowań w Warszawie. Wszystkie trzy średnie rynkowe zanotowały wzrost wartości, choć skala tych zmian jest minimalna. I tak, indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień wzrostem 0,03 proc. Indeks S&P500 zyskał 0,08 proc., a Nasdaq 0,13 proc. To nie są ruchy, które miałyby wpływać na poziom wycen na GPW.
Już po zakończeniu notowań na GPW opublikowano raport o stanie gospodarki zwany Beżową Księgą. Niestety nie był to dokument, który mógłby być pomocny w ocenie tego, czy Fed zdecyduje się na najbliższym posiedzeniu na luzowanie ilościowe. Przekaz nie jest jednoznaczny. Mamy obecnie dziwną sytuację. Dotychczasowe wystąpienia Bena Bernanke były raczej zdystansowane do pomysłu trzeciej odsłony skupu aktywów na rynku wtórnym. Szef Fed dawał do zrozumienia, że Fed trzyma palec blisko cyngla, ale jeszcze nie czas, by ten cyngiel pociągnąć. Jednak treść protokołu z ostatniego posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku zdaje się sugerować, że wielu chciałby się do tej giwery dostać i je użyć. To prowadzi do konsternacji, gdyż nie ma tu spójnego przekazu. Które sygnały się bardziej wiarygodne? Czy Bernanke jest liderem, a w związku z tym, głównym przekazem jest jednak to, co on mówi? Jeśli tak, to jak podejdziemy do jutrzejszego wystąpienia w ramach konferencji w Jackson Hole, które może wcale nie potwierdzać tego, co jakoby sugeruje protokół? Czy rynek nie za wiele oczekuje po tym przemówieniu? Czy zasadnym jest oczekiwanie, że Bernanke odegra ten sam spektakl jeszcze raz, i jak dwa lata temu, przestawi światu koncepcje dalszych działań Rezerwy Federalnej? Coraz więcej pojawia się głosów, które wskazują na to, że oczekiwanie na jednoznaczny komunikat jest błędem. Tu już nawet nie chodzi o to, że to nie tylko od Bernanke zależy, ale także faktem jest, że gospodarka amerykańska ślizga się i broni przez wejściem w fazę recesji. Podjęcie działań stymulacyjnych byłoby jednoznacznym sygnałem, że Fed boi się, że ta obrona w obecnej formie może się nie udać. Pamiętajmy, że już teraz trwa Operacja Twist. Zatem QE3 musiałby się pojawić w sytuacji wyraźnej groźby osłabienia gospodarki, czego na razie nie widać. Dane nie są aż takie straszne.