W ubiegłym tygodniu spółki notowane na rynku regulowanym i na NewConnect otrzymały od nadzorcy pismo żądające przekazania list osób blisko związanych z władzami spółek, wykazu zmian na tych listach od początku 2024 r. oraz wypełnienia pliku w Excelu, w tym podania numeru PESEL tych osób. Jednocześnie przytoczona została sankcja, a konkretnie grzywna do 500 000 zł i dwa lata pozbawienia wolności wobec osób, które nie dostarczą odpowiednich informacji do UKNF.
W tym miejscu trzeba wskazać, że rzeczywiście MAR przewiduje, iż emitenci zobowiązani są do prowadzenia list osób blisko związanych z osobami pełniącymi obowiązki zarządcze (czyli z członkami zarządów i rad nadzorczych). Chodzi o członków rodzin lub powiązane biznesy – osoby te zobowiązane są do raportowania transakcji akcjami spółki i stosowne notyfikacje przekazują za pośrednictwem spółki, w związku z czym spółka powinna wiedzieć, kto taką osobą związaną jest.
Przepis ten powstał w mrocznych czasach kryzysu subprime, kiedy to unijny regulator uznał, że za nadużycia wielkich amerykańskich instytucji finansowych zapłacić powinny (w postaci zwiększonych kosztów nadzoru) ofiary tego kryzysu, czyli małe spółki europejskie oraz ich właściciele, czyli inwestorzy. Stąd daleko idące przeregulowanie i nadmierne obowiązki nałożone na emitentów, członków ich władz i rodzin.
Oprócz zakazu wykorzystania informacji poufnej, nakazu prowadzenia list insiderów, zakazu zawierania transakcji w okresach zamkniętych i raportowania transakcji menedżerów pojawił się wymóg raportowania transakcji przez osoby powiązane i obowiązek prowadzenia list takich osób.
Tyle że to już prehistoria – regulacja ta z czasem stawała się coraz bardziej wstydliwa, do tego stopnia, że w ramach prac nad Listing Act (gdzie doszło chociażby do liberalizacji w zakresie list insiderów) postanowiono nie poruszać tego wątku, żeby nie wyciągać go na światło dzienne. Było to w jakimś sensie logiczne, bo wprawdzie organy nadzoru nie korzystały z tego narzędzia, ale właśnie dlatego, że nie korzystały, wnoszono, że nie jest to dla emitentów uciążliwe. Tak było aż do ubiegłego tygodnia, kiedy to Urząd KNF rozesłał do spółek zapytanie o przekazanie danych z tych list, na których powinno być – wg moich szacunków – ponad 20 tys. osób fizycznych i nieznana liczba podmiotów gospodarczych (tu się szacunków nie podejmę).