S&P 500 odrobił już całe straty z 2008 r. i dał jednoznaczny sygnał, że w dłuższej perspektywie panuje trend wzrostowy. Do pokonania ubiegłorocznych szczytów niewiele brakuje też na niemieckim rynku akcji.
Spojrzenie np. na wykres indeksu giełdowego zachodnich sąsiadów Niemiec nie prowadzi już jednak do tak optymistycznych wniosków. Francuski CAC40 od 2009 r. jest nie tyle w hossie, ile raczej w trendzie bocznym, a od ubiegłorocznego szczytu ciągle dzieli go spory dystans. Przeniesienie wzroku na południe Europy ujawnia jeszcze inny, dość opłakany obraz. Grecki Athex dopiero zaczął się odbijać od dołków długofalowej bessy, a odreagowanie nie różni się na razie niczym w porównaniu z poprzednimi, nieudanymi próbami odrobienia strat. Nieco lepiej radzi sobie hiszpański Ibex, ale i on jeszcze niedawno przebijał przecież dołek bessy z 2009 r. Gdzieś pośrodku tej stawki jest polski WIG, którego zmiany zdają się być swoistym kompromisem między opłakaną kondycją rynków południowych, i coraz mocniejszą postawą giełd rozwiniętych.
Z technicznego punktu widzenia coraz ciekawiej wygląda sytuacja na rynku ropy naftowej. Silna przecena z pierwszej połowy roku okazała się nietrwała, a od czerwca cena idzie w górę w ślad za rosnącym apetytem na ryzykowne aktywa na świecie. W perspektywie kilkunastu miesięcy na wykresie mamy do czynienia z szerokim trendem bocznym. Czy notowaniom uda się zaatakować górną granicę tego trendu? Sprzyjałaby temu zapewne kolejna runda luzowania ilościowego w USA.