Czerwcowy szczyt Unii wychwalano jako punkt zwrotny, a największym wygranym był hiszpański premier Rajoy. Szczyt unijny, który odbył się w zeszłym tygodniu, to już zupełnie inna historia: zapowiadana unia bankowa pozostaje jedynie planem planu, ponieważ Niemcy i Club North zdecydowały, że „warunkowość" stanowi integralną część przyszłego kompromisu.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel również w końcu jasno wypowiedziała się w kluczowej sprawie narastającego długu: hiszpańskie ani irlandzkie banki nie zostaną bezpośrednio zasilone środkami z Europejskiego Mechanizmu Stabilności (EMS), co oznacza, że Rajoy'owi zamknięto drogę ewakuacyjną; znalazł się teraz w sytuacji tzw. dylematu więźnia w stosunku do Niemiec i UE – najwięcej zyska, nie podejmując żadnych działań. Jest to zasadniczo ta sama pozycja, w jakiej od lat – od momentu uruchomienia pierwszego planu ratunkowego – znajduje się Grecja.
Hiszpania jest teraz w podobnej sytuacji, co Grecja trzy lata temu: czekają ją ujemne mnożniki podatkowe, ponieważ jakikolwiek ruch w kierunku oszczędności pogorszy negatywną spiralę rozwoju gospodarki. Nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał już, że mnożniki podatkowe są na znacznie wyższym poziomie niż to wcześniej zakładano (między 0,9 a 1,7 wobec wcześniejszego 0,5), co oznacza, że koniec tego kryzysu jest jeszcze daleko przed nami. Rajoy się starał, naprawdę się starał, ale problem Hiszpanii jest taki sam, jak Grecji, a wkrótce i Włoch: mandat do zmian, narzuconych społeczeństwu przez niewybranych przez nie i nieodpowiadających przed nikim urzędników w biurach w Brukseli czy Frankfurcie nigdy się długo nie utrzyma. (Tak na marginesie, to samo dotyczy Stanów Zjednoczonych, gdzie polityka nie powstaje na Wzgórzu Kapitolińskim czy w Białym Domu, ale w budynku Eccles, głównej siedzibie Rezerwy Federalnej).
Angeli Merkel kampania o reelekcję
Ale czym zasadniczo różnił się szczyt październikowy od wrześniowego? W czerwcu Angela Merkel nie prowadziła jeszcze swojej kampanii o reelekcję. W tej chwili walka już trwa. Z perspektywy października 2012 r. wrześniowe wybory w 2013 r. zbliżają się szybko, ale opozycyjna SPD dość mądrze zagrywa byłym ministrem finansów Peerem Steinbrueckiem, a tak się składa, że jest on bardziej prounijny niż Merkel.
Więc od tej chwili kanclerz Merkel będzie musiała pokazać się jako bardziej sceptycznie nastawiona do UE, aby uzyskać silny kontrast ze stanowiskiem SPD, która jest „cała za" w kwestii europejskiej unii fiskalnej. Ponadto, Angela Merkel nie może już dłużej ignorować najważniejszych wyborców, którzy byli sceptycznie nastawieni do UE od samego początku. To się zmieni – i już się zmieniło, w pewnym stopniu – a efekt w skali makro można przewidzieć. Między dniem dzisiejszym a wrześniem jedynym celem Angeli Merkel jest zdobycie głosów, podczas gdy w czerwcu było nim utrzymanie euro przy życiu za wszelką cenę. Możemy się spodziewać po Merkel mniej UE i zapomnieć o wielkich kompromisach. Nadszedł okres „Nein", zamiast niekończących się rozwiązań-nierozwiązań i „być może, ale zróbmy plan".