Brak sesji na rynku amerykańskim to zdecydowanie najważniejszy czynnik, który sprawił, że notowania na świecie wyglądały, jak wyglądały. To także decydujący czynnik, który wpływał na przebieg notowań na warszawskim parkiecie. Gdy rynki amerykańskie nie pracują, cały świat wchodzi w stan hibernacji i przy niewielkich zmianach cen oczekuje wznowienia pracy w USA.

Analizując wczorajszą sesję nie sposób więc pominąć faktu przygotowań Amerykanów do spotkania z żywiołem huraganu. Z tego powodu rozpiętość wahań cen kontraktów wynosiła tylko 11 pkt, a obrót na 20 najważniejszych spółkach notowanych w Warszawie ledwie przekroczył 240 mln zł. Taka statystyka skutecznie zniechęca do pogłębionych analiz. Raz, że małe zmiany cen mają niewielkie znaczenie dla oceny sytuacji technicznej rynku, a dwa, niski obrót podważa wiarygodność jakichkolwiek zmian cen. Nawet, gdyby były one duże.

Spokojny początek tygodnia jest częścią tendencji spadkowej, której minimum zostało wyznaczone w piątek. Oczekuje się, że ta tendencja w średnim terminie (liczonym w tygodniach) będzie kontynuowana. Jednak w terminie krótkim (liczonym w dniach) trzeba uwzględnić możliwość pojawienia się zwyżki, którą będzie można uznać za ruch powrotny do konsolidacji, która jeszcze niedawno była stałym elementem rynku.