To ostatnia „Weekendowa..." w tym roku. To dobra okazja, by zastanowić na tym, co nam przyniósł rok 2012 i co może przynieść rok 2013. Ostatnie 12 miesięcy, to w wydawałoby się spore zmiany cen i nastrojów rynkowych. Indeks rósł z okolic 2100 pkt. do 2400 pkt., by później spaść do 2000 pkt., a kończy rok w okolicy 2600 pkt. Co ciekawe wszystko to odbywało się przy gasnącej średniej dziennej zmienności. Średnia zmienność liczona wskaźnikiem ATR z 14 sesji na początku roku wynosiła 44 pkt. Przypomnę, że wtedy indeks znajdował się między 2100, a 2200 pkt. Do marca wskaźnik spadał do poziomu ok. 30 pkt., a do końca maja wzrósł do 44 pkt. Ta zmienność majowa notowana była, gdy indeks zbliżał się do poziomu 2000 pkt. Wiele wtedy sesji kończyło się zmianą indeksu WIG20 o ponad 2 proc. Od początku czerwca do końca listopada (dokładnie przez pół roku) zmienność słabła, by ostatniego dnia listopada osiągnąć wartość ok. 24 pkt. Wtedy indeks znajdował się na poziomie 2400 pkt., a więc zbliżał się do poziomu oporu. Łatwo obliczyć, że względna zmienność wynosiła ok. 1 proc. Obecnie, gdy indeks jest 200 pkt. wyżej, a opór został pokonany, średnia dzienna zmienność wynosi 27 pkt., a więc nadal jest niewiele większa od 1 proc. Zauważmy, że mamy za sobą pół roku wzrostów, których skala zbliżyła się do 30 proc. Można więc podsumować, że wzrost cen został wykonany po cichu. To potwierdza jedną z zasad rynku, że tendencja, której tempo nie jest zbyt szybkie ma szansę na utrzymywanie się przez dłuższy czas. Tendencja dynamiczna szybko gaśnie.
Gdy spojrzymy na wykres indeksu WIG20, który w tym tygodniu osiągnął 2600 pkt., szybko do głowy przychodzą myśli o końcu tej zwyżki. Ile jeszcze indeks może wzrosnąć? Przecież w ciągu dwóch miesięcy jego wartość wzrosła o 300 pkt. O dołka jest to wspomniane 30 proc. Na co liczą kupujący? Czy nie czas na głębszą przecenę?
Wykres dzienny indeksu (Wykres_1) sugeruje, że właśnie został osiągnięty kolejny poziom oporu. Tym razem jest to okolica spadkowej linii trendu opartej o szczyt z kwietnia 2011 roku. Czy to dobry czas na korektę? Na pierwszy rzut oka całkiem dobry. Pytanie, co to miałaby być za korekta? Teoretycznie okoliczności sprzyjają zatrzymaniu tendencji. Dodatkowo w tle mamy wątek amerykańskiego klifu fiskalnego, który skutecznie straszy rynki. No właśnie, czy skutecznie? W ostatnim czasie można odnieść wrażenie, że wszyscy sądzą, że sprawa zakończy się pomyślnie dla rynków akcji. Być może. Pytanie brzmi, czy tym razem ma to aż tak duże znaczenie dla rynku polskiego? Dwa ostatnie miesiące pokazują, że rynek polski zachowuje się wyraźnie lepiej od amerykańskiego. Zatem rytm zmian może być zachowany, ale WIG20 ma szansę nadal zachowywać się wyraźnie lepiej do indeksów amerykańskich.
O ile mamy świadomość dokonanego ostatnio ruchu cen i wyczuwalnej konieczności pojawienia się korekty, to zanim zaczniemy szukać oznak jej rozpoczęcia, wróćmy do początku tego tekstu. Wykres zaczyna przypominać hiperbolę. Jeśli przyjmiemy, że to właśnie z hiperbolą mamy do czynienia, to chyba trzeba „wyczuwalność" korekty uznać jako pozorną. Owszem, rynek wzrósł już sporo, ale jeśli mamy hiperbolę, to poszukiwanie końca tego ruchu jest zajęciem mocno ryzykownym. Inna sprawa, że jest również zajęciem mało sensownym. Przy hiperboli wszelkie zagrywki przeciwko aktualnej tendencji kończą się zazwyczaj opłakanymi konsekwencjami. Od paru tygodni obowiązuje nastawienie pozytywne i to jego należy się trzymać. Do tej pory nie pojawiła się żadna przesłanka, która miałaby wskazywać na koniec zwyżki.
No więc jak to będzie z tą korektą? Być może w okolicy 2600 pkt. pojawi się szczyt, ale po przejrzeniu wykresów mam wątpliwości, czy szczyt ten zadowoli oczekujących na większy spadek. Jeszcze pod koniec ubiegłego tego tygodnia zakładałem, że głębszy spadek może się wkrótce pojawić, lecz dochodzę do wniosku, że hiperboliczny scenariusz będzie to utrudniał.