Podczas sesji europejskiej w centrum uwagi znalazły się wstępne odczyty wskaźników PMI z Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, dane o sprzedaży detalicznej z Wysp Brytyjskich oraz finalny odczyt nastrojów konsumentów z USA według Uniwersytetu Michigan.
Z Niemiec napłynęły zaskakująco pozytywne dane – wskaźnik PMI dla przemysłu wzrósł w październiku nieznacznie do 49,6 punktu wobec oczekiwanych 49,5, utrzymując się tuż poniżej granicy ekspansji. Znacznie lepiej wypadł jednak sektor usług, którego indeks osiągnął aż 54,5 punktu, wyraźnie przekraczając prognozy. To sugeruje, że niemiecka gospodarka po miesiącach stagnacji powoli zaczyna odzyskiwać równowagę, zwłaszcza w segmentach związanych z konsumpcją i usługami. We Francji obraz był bardziej mieszany: przemysłowy PMI spadł nieznacznie do 48,3, a sektor usług osunął się do 47,1 punktu, co potwierdza trwające spowolnienie w drugiej co do wielkości gospodarce strefy euro. Zdecydowanie bardziej optymistyczne sygnały napłynęły z Wielkiej Brytanii. Sprzedaż detaliczna za wrzesień wzrosła o 0,5 proc. miesiąc do miesiąca, podczas gdy rynek oczekiwał spadku o 0,2 proc. Wyższa aktywność konsumencka przełożyła się również na lepsze dane PMI. Indeks dla przemysłu osiągnął 49,6 punktu wobec prognoz 46,6, natomiast w usługach odnotowano 51,1 punktu, co potwierdza umiarkowaną ekspansję. Mimo pozytywnego wydźwięku danych inwestorzy zwracają uwagę, że silniejsze wskaźniki mogą ograniczać skłonność Banku Anglii do szybkich obniżek stóp procentowych, co chwilowo osłabiło funta po publikacji raportu.
Z kolei w Stanach Zjednoczonych dane makroekonomiczne wskazują na utrzymującą się odporność gospodarki. Łączony wskaźnik S&P Global PMI za wrzesień wzrósł do 54,8 punktu, a indeks usług do 55,2, co pokazuje wyraźną ekspansję sektora prywatnego. Przemysł okazał się nieco słabszy, ale generalnie dane PMI potwierdzają ekspansję gospodarki USA. Co jednak najważniejsze inflacja CPI za wrzesień wzrosła o 3 proc. rok do roku wobec oczekiwanych 3,1 proc., a inflacja bazowa miesięczna o 0,2 proc. – nieco poniżej prognoz. Choć to najwyższy odczyt CPI zza oceanu od początku roku, rynek odczytał te dane jako argument za bardziej gołębią postawą Rezerwy Federalnej w najbliższych miesiącach. W rezultacie indeksy na Wall Street rosną, a Nasdaq 100 notowany jest ponad 1% wyżej. Rynek na północ pcha nie tylko oczekiwana, luźniejsza polityka monetarna Fed, który w przyszłym tygodniu prawdopodobnie zetnie stopy o kolejne 25 punktów bazowych, ale perspektywa 'dealu z Chinami'.
Przed zaplanowanym na 30 października spotkaniem Donalda Trumpa i Xi Jinpinga w Malezji (APEC) widać wyraźnie, że między Waszyngtonem a Pekinem znów coś zaczyna się dziać. Obie strony wysyłają sygnały gotowości do rozmów, a doradca Białego Domu, Kevin Hasset, przyznał otwarcie, że w relacjach z Chinami od kilku dni mamy pozytywną 'odwilż'. W delegacjach, w przyszłym tygodniu zasiądą Scott Bessent i John Greer po stronie amerykańskiej oraz wicepremier He Lifeng po stronie chińskiej.
Rozmowy toczą się od wiosny w neutralnych europejskich miastach – Genewie, Londynie, Sztokholmie i Madrycie – co samo w sobie pokazuje, jak ważne i delikatne są to ustalenia. Przecież gdyby nie było realnej szansy na przełom, spotkanie przywódców w ogóle by nie doszło do skutku. Jednocześnie napięcie widać było już wcześniej, a emocje momentami brały górę nad kalkulacją. Wiemy to choćby z wypowiedzi Scotta Bessenta, który wskazał, że w pewnym momencie podczas rozmów z delegacją Chin zrobiło się wręcz zbyt 'osobiście'. Chiny, jeszcze przed ogłoszeniem restrykcji w eksporcie metali ziem rzadkich, zaproponowały Amerykanom rekordowe inwestycje na ich rynku – pod warunkiem złagodzenia sankcji wobec chińskiego biznesu. To był ruch strategiczny, który w teorii mógł otworzyć nowy rozdział współpracy. Jednak Waszyngton zareagował chłodno, a napięcie natychmiast wzrosło. Obecnie obowiązuje tymczasowy „rozejm celny” do początku listopada, mający zapobiec otwartej eskalacji przed spotkaniem liderów.