Co bym wybrał, gdybym nie był zdeterminowany do zakupów akcji, ale za to był słuchaczem podcastów o nowoczesnych formach inwestowania – tych, gdzie boomerom wstęp wzbroniony - i pod pojęciem „inwestycja” miał na myśli tylko „szansa na zarobek, najlepiej w krótkim terminie”? Chyba sprawa jest jasna. Bo z punktu widzenia np. młodego Polaka – nie ekonomisty, jaka to różnica, czy spekuluję krypto, złotem czy akcjami KGHM? Żadna.
Niektórzy pamiętają wczesne lata giełdy, gdy założenie rachunku wymagało pójścia do banku i ręcznego wypełnienia (często na cienkim papierze z kratkami na litery i liczby) wniosku. Taki był wtedy standard, czy to na poczcie, w urzędzie czy w bankach. Testów nie było, ankiet także. Może stąd popularność tematu inwestycji na GPW w tamtych latach. Obecnie jednak standardy się zmieniły, wiele rzeczy łatwiej załatwić (konto na Allegro czy Spotify zakładamy w minutę i korzystamy), ale wymogi sprawiły, że w instytucjach finansowych jest chyba trudniej. W badaniu zrobionym przez bankier.pl, gdzie przetestowano czas na założenie rachunku wyszło, że od decyzji do otwarcia rachunku mija od 30 minut do kilku dni. Sporo.
Nie wchodząc w dywagacje, czy ankiety MiFID to dobry pomysł czy nie, warto jednak przyznać, że są jednak pewnym utrudnieniem dostępu do rynków kapitałowych dla potencjalnych inwestorów. Nie dziwmy się jednak, że ich wprowadzenie sprawiło, że rozpoczęcie inwestowania – zwłaszcza na tle innych aktywności związanych z pieniędzmi (np. zakupy internetowe) stało się doświadczeniem mniej przyjemnym. Dla porównania: w USA, gdzie rynki kapitałowe są popularniejsze, zalecenia są znacznie luźniejsze (najważniejsze jest działanie w najlepszym interesie klienta, formalne rozbudowane ankiety nie są wymagane, a tam, gdzie są stosowane, są prostsze) a i sam system prawny silniej potrafi ukarać za działanie szkodzące klientowi.
Warto więc może, zamiast dyskutować na kolejnym kongresie organizowanym przez GPW, jak zachęcić Polaków do inwestycji na rynku kapitałowym, zastanowić się jak zmniejszyć oddziaływanie opisanej bariery wejścia na ten rynek, stworzonej przez – przyznajmy tu niegłupie, jeśli chodzi o cel – regulacje MiFID odnośnie do ankiet. Być może – skoro Polska już jest w awangardzie cyfryzacji – jedna ankieta w mObywatelu czy na profilu zaufanym, do której miałby dostęp wszystkie instytucje, z których usług chce skorzystać bądź korzysta klient, zdołałaby w pewnym stopniu zniwelować jej negatywny wpływ? A już najlepszym rozwiązaniem byłoby, że skoro już instytucje unijne nałożyły obowiązek ankietowania, to chyba nie byłoby problemem przygotowanie przez nie odpowiedniego kwestionariusza? Przynajmniej jeden z potencjalnych blokerów zniknie, a i z punktu widzenia klientów (i firm) świat stałby się prostszy.