Mogłoby być prościej

Co to jest bariera wyjścia w przypadku korzystania z usług np. dostawcy internetu czy usługi streamingu?

Publikacja: 29.10.2025 06:00

Marcin Materna, CFA, doradca inwestycyjny, BM Banku Millennium

Marcin Materna, CFA, doradca inwestycyjny, BM Banku Millennium

Foto: materiały prasowe/D. Sobieski

Książkowo, to obiektywne trudności lub koszt związane z rezygnacją z danej usługi lub odejściem od danego dostawcy. Mogą one przybierać różne formy:

¶ umowy terminowe i kary za wcześniejsze zerwanie,

¶ utrudniona procedura rezygnacji:

¶ miejsce złożenia wniosku o rezygnację z usługi jest ukryte w gąszczu innych opcji,

¶ wymaganie kontaktu z obsługą klienta,

Reklama
Reklama

¶ wymóg złożenia formalnego wniosku (zamiast jednego kliknięcia, potwierdzonego ew. przyciskiem „Tak, jestem pewien”).

Powyższe sztuczki działają – znacznie zmniejszają szansę, że klient, który chce zrezygnować np. z subskrypcji, się na to zdecyduje. Trzeba jednak przyznać, że coraz mniej firm, zwłaszcza te dbające o reputację czy – z racji jakości usługi – nie bojące się o spadek liczby klientów zaprzestało tego typu procederu. Lepiej, aby klient zachował dobry stosunek do marki, to może w przyszłości chętniej do niej wróci.

Zastanówmy się teraz, czy wprowadzone przez UE przepisy, obligujące sprzedawców usług finansowych do ankietowania klientów w temacie ich wiedzy finansowej, przypominające dziś test na egzaminie z przedmiotu „Rynki finansowe”, aby nie stanowią często pewnej bariery w inwestowaniu? Ilu klientów odkłada na potem pomysł założenia rachunku maklerskiego czy kupna funduszu gdy rozpoczyna się test.

Postanowiłem wykonać prosty test – na jakim rynku można najszybciej rozpocząć przygodę z inwestowaniem. Wybrałem jedną z dostępnych na polskim rynku alternatywnych platform, niebankową, ale niezbyt egzotyczną. Co się okazało?

Zakup akcji czy funduszu ETF wymagał wypełnienia ankiety MiFID, uzupełnionej o kwestionariusz dotyczący sytuacji finansowej (dochody, zawód itp.). Dla niektórych bariera, czy to z powodu niechęci do wypełnienia samej ankiety, czy to z poczucia straconego czasu – przy niewielkiej kwocie do zainwestowania (a z taką zaczyna większość klientów) po prostu szkoda zachodu.

A co z kryptowalutami? Tu o ankiecie MiFID nikt nie wspomina. Gdy natomiast chciałem kupić złoto czy srebro, nie było mowy nawet o kwestionariuszu sytuacji finansowej.

Reklama
Reklama

Co bym wybrał, gdybym nie był zdeterminowany do zakupów akcji, ale za to był słuchaczem podcastów o nowoczesnych formach inwestowania – tych, gdzie boomerom wstęp wzbroniony - i pod pojęciem „inwestycja” miał na myśli tylko „szansa na zarobek, najlepiej w krótkim terminie”? Chyba sprawa jest jasna. Bo z punktu widzenia np. młodego Polaka – nie ekonomisty, jaka to różnica, czy spekuluję krypto, złotem czy akcjami KGHM? Żadna.

Niektórzy pamiętają wczesne lata giełdy, gdy założenie rachunku wymagało pójścia do banku i ręcznego wypełnienia (często na cienkim papierze z kratkami na litery i liczby) wniosku. Taki był wtedy standard, czy to na poczcie, w urzędzie czy w bankach. Testów nie było, ankiet także. Może stąd popularność tematu inwestycji na GPW w tamtych latach. Obecnie jednak standardy się zmieniły, wiele rzeczy łatwiej załatwić (konto na Allegro czy Spotify zakładamy w minutę i korzystamy), ale wymogi sprawiły, że w instytucjach finansowych jest chyba trudniej. W badaniu zrobionym przez bankier.pl, gdzie przetestowano czas na założenie rachunku wyszło, że od decyzji do otwarcia rachunku mija od 30 minut do kilku dni. Sporo.

Nie wchodząc w dywagacje, czy ankiety MiFID to dobry pomysł czy nie, warto jednak przyznać, że są jednak pewnym utrudnieniem dostępu do rynków kapitałowych dla potencjalnych inwestorów. Nie dziwmy się jednak, że ich wprowadzenie sprawiło, że rozpoczęcie inwestowania – zwłaszcza na tle innych aktywności związanych z pieniędzmi (np. zakupy internetowe) stało się doświadczeniem mniej przyjemnym. Dla porównania: w USA, gdzie rynki kapitałowe są popularniejsze, zalecenia są znacznie luźniejsze (najważniejsze jest działanie w najlepszym interesie klienta, formalne rozbudowane ankiety nie są wymagane, a tam, gdzie są stosowane, są prostsze) a i sam system prawny silniej potrafi ukarać za działanie szkodzące klientowi.

Warto więc może, zamiast dyskutować na kolejnym kongresie organizowanym przez GPW, jak zachęcić Polaków do inwestycji na rynku kapitałowym, zastanowić się jak zmniejszyć oddziaływanie opisanej bariery wejścia na ten rynek, stworzonej przez – przyznajmy tu niegłupie, jeśli chodzi o cel – regulacje MiFID odnośnie do ankiet. Być może – skoro Polska już jest w awangardzie cyfryzacji – jedna ankieta w mObywatelu czy na profilu zaufanym, do której miałby dostęp wszystkie instytucje, z których usług chce skorzystać bądź korzysta klient, zdołałaby w pewnym stopniu zniwelować jej negatywny wpływ? A już najlepszym rozwiązaniem byłoby, że skoro już instytucje unijne nałożyły obowiązek ankietowania, to chyba nie byłoby problemem przygotowanie przez nie odpowiedniego kwestionariusza? Przynajmniej jeden z potencjalnych blokerów zniknie, a i z punktu widzenia klientów (i firm) świat stałby się prostszy.

Felietony
Ateny – kolejny przystanek na drodze francuskiego giganta
Materiał Promocyjny
Goodyear redefiniuje zimową mobilność
Felietony
Ukryte indeksowanie
Felietony
Outsider trading
Felietony
Jesienią w Nowym Jorku
Felietony
Dlaczego odstajemy od średniej?
Felietony
Współpraca z Bangladeszem nie tylko w sektorze tekstylnym
Reklama
Reklama