Wyglądało na to, że rynek będzie próbował powalczyć o nieco większe odbicie. Sprzyjał temu fakt, że w kalendarzu brakowało poważniejszych publikacji, a więc rynek był zdany sam na siebie. Trzeba pamiętać, że dzień wcześniej ceny spadły w pobliże minimum trendu spadkowego, ale nie zdołały spaść niżej. Pojawiło się odbicie. To była okoliczność, która sugerowała, że na rynku mogli pojawić się łapacze dołków. Miraż podwójnego dna zawsze robi wrażenie.
Ten początek sesji faktycznie na to wskazywał, ale zwyżka szybko się skończyła. Przez większość dnia notowania odbywały się w bardzo wąskim przedziale. Także indeks był stabilny, choć poszczególne spółki odnotowywały znaczące zmiany wycen. Średnia wspierana była przez KGH i PZU, a obniżana przez banki i PGN. Popołudnie przyniosło wybicie z tej fazy stabilizacji. Wybicie w dół. Zatem zamiast gry pod podwójne dno miała miejsce gra zgodna z kierunkiem aktualnej tendencji. Ceny zdołały nawet spaść pod minimum poprzedniej sesji, ale pod minimum trendu nie spadły. Zabrakło niewiele.
Przebieg sesji, a w szczególności bierność popytu przez większą jej część, wskazuje, że nieszybko zobaczymy ceny w okolicy szczytu z ostatniego piątku. Ten szczyt jest obecnie pierwszym oporem, z którym rynek musi sobie poradzić, by ponownie myśleć o scenariuszach wzrostowych. Na razie aktualne pozostają scenariusze spadkowe.
Kamil Jaros, analityk EFIX DM