Spółki mogą wykorzystywać media społecznościowe, takie jak Facebook i Twitter, do ogłaszania istotnych informacji w ramach obowiązków raportowania pod warunkiem, że inwestorzy zostali uprzedzeni, które media społecznościowe będą wykorzystywane do przekazywania takich informacji – komunikat tej treści opublikowała amerykańska Komisja Papierów Wartościowych (SEC). Pytanie, czy (a jeśli tak, to kiedy) powinniśmy się spodziewać takiego komunikatu na rynku polskim? I czy byłoby to dla rynku korzystne? Czy polski rynek dojrzał do tego technologicznie i mentalnie? Czy kultura raportowania jest na dostatecznie wysokim poziomie?
9 miesięcy pracy SEC
Bezpośrednim impulsem do analizy kwestii wykonywania obowiązków informacyjnych za pośrednictwem mediów społecznościowych była sprawa spółki Netflix. Jej prezes na swoim profilu facebookowym opublikował ważne informacje o firmie. Ani spółka, ani prezes wcześniej nie przekazywali w ten sposób istotnych informacji ani też nie wskazywali, że może to być medium do przekazywania takich danych. Wręcz przeciwnie – wprawdzie spółka miała profil na Facebooku, komunikowała się za pośrednictwem twittera i bloga, ale prezes publicznie oświadczył, że spółka nie wykorzystuje mediów społecznościowych do przekazywania istotnych informacji. Jakby tego było mało, kilka godzin po feralnej publikacji na Facebooku spółka puściła komunikat prasowy, ale dotyczący innej kwestii i nie zawarła tam tej ważnej informacji. A publikacja na Facebooku okazała się na tyle istotna dla inwestorów, że spowodowała wzrost kursu akcji o kilkanaście procent. Jednym słowem – kaplica. Co ciekawe jednak, SEC nie wykorzystała tej sytuacji, aby przykładnie ukarać spółkę lub prezesa, ale aby opracować wytyczne mające na celu wskazanie emitentom, w jaki sposób mogą korzystać z mediów społecznościowych przy wykonywaniu obowiązków informacyjnych. Działania SEC były skoncentrowane zatem nie na ocenie konkretnego przypadku, tylko na ogólnej analizie szerszego problemu. Analiza ta trwała prawie dziewięć miesięcy, a jej rezultatem są bardzo ciekawe wnioski.
Warto nadmienić, że SEC już w 2008 r. wydała wytyczne odnośnie do wypełniania obowiązków informacyjnych poprzez publikację na stronie internetowej. Wskazała, że strona spółki może być uznana?za właściwy kanał dystrybucji informacji, o ile spółka podejmie działania, które wskazują na WWW jako medium wykonywania obowiązków informacyjnych. Powinna uprzedzić o tym przy okazji raportowania „tradycyjnego", np. wskazać w raportach okresowych i w komunikatach prasowych, że strona będzie miejscem publikacji istotnych informacji.
Nowe zalecenia opublikowane kilka dni temu wskazują, że SEC idzie krok dalej i zachęca do szukania nowych form komunikacji z inwestorami. Jak najbardziej dopuszcza wypełnianie obowiązków informacyjnych za pośrednictwem mediów społecznościowych, ale inwestorzy muszą mieć jasność, jakich kanałów dystrybucji informacji spółka będzie używać. Kanałami takimi nie mogą być jednak indywidualne profile pracowników spółki (nawet prezesa), tylko oficjalne profile samej spółki.
Najpierw strona internetowa
Zanim zajmiemy się kwestiami mediów społecznościowych na rynku polskim, warto się zastanowić, czy dopuszczenie do możliwości wykorzystania jakiegokolwiek kanału komunikacji w celu wypełniania obowiązków informacyjnych innego niż obowiązkowy obecnie Elektroniczny System Przekazywania Informacji (ESPI) ma sens. Wydaje się, że jak najbardziej tak – Amerykanie mają swój system EDGAR, a jednak pozwalają spółkom komunikować się przy wykorzystaniu innych mediów, więc musi to mieć jakieś uzasadnienie. Technologia komunikacji zmienia się tak dynamicznie, że jej ograniczanie musi prowadzić?do pewnych problemów. Trzymanie się zasady, że pierwszeństwo w publikacji zawsze musi mieć komunikat zamieszczony w ESPI, będzie powodować opóźnianie dostępu inwestorów do informacji, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami. Żaden bowiem oficjalny system przekazywania informacji nie będzie w stanie nadążyć za nowinkami technologicznymi czy upodobaniami odbiorców. Jeśli informacja rozchodzi się dziś prawie z prędkością światła, a wyprodukowanie oficjalnego komunikatu zajmuje przecież jakiś czas, to w tym „jakimś czasie" (choćby to było kilka minut) mamy do czynienia z nierównym dostępem do informacji.