Zacznijmy od jednokierunkowości przepływów. Przede wszystkim w takiej sytuacji osoba wybierająca ZUS nie dokonuje decyzji neutralnej z punktu widzenia interesu reszty obywateli. Jej działanie oznacza bowiem zwiększenie zobowiązań państwa, a więc obciąża przyszłe pokolenia. Jednocześnie rośnie odpowiedzialność ZUS za przyszłe emerytury, co ze względu na niższe stopy zwrotu w I filarze niż w II zwiększy obciążenie państwa dopłatami do minimalnych emerytur.
Ponadto opuszczenie OFE oznacza wzrost kosztów dla pozostałych uczestników filaru kapitałowego. Duża wielkość aktywów pozwala na pobieranie niższych opłat za zarządzanie, które mogą być dalej sukcesywnie obniżane w miarę rozwoju systemu. Odpływ środków z OFE spowoduje wzrost jednostkowych kosztów dla ich uczestników. Nie należy przy tym liczyć na to, że konkurencja między funduszami sama z siebie doprowadzi do spadku opłat. Towarzystwa funduszy inwestycyjnych działają na bardzo konkurencyjnym rynku na zasadzie pełnej dobrowolności i pobierają opłaty za zarządzanie kilkukrotnie większe niż OFE, nie osiągając przy tym lepszych wyników.
Trzeci koszt jednokierunkowego przepływu występuje wtedy, gdy brak działania ze strony obywatela traktowany jest przez państwo jako wybór ZUS. W takiej sytuacji znika mechanizm losowania nowych członków OFE. Ten mechanizm ma duże znaczenie dyscyplinujące dla PTE, ponieważ w losowaniu brane są pod uwagę tylko te fundusze, które osiągnęły ponadprzeciętne stopy zwrotu. PTE muszą więc konkurować o wylosowanych uczestników systemu nie mniej niż o tych, którzy wybierają fundusz samodzielnie.
Nieodwracalność generuje z kolei dodatkowy problem. Oczekuje się bowiem od obywateli podjęcia trudnej decyzji o dalekosiężnych skutkach raz w życiu, bez jakiejkolwiek możliwości korekty. Ekonomiści dobrze wiedzą, że ludzie podejmują racjonalne decyzje głównie wtedy, gdy mogą uczyć się na swoich błędach, czyli gdy decyzje są powtarzalne, a ich skutki można szybko zaobserwować. Jednorazowe i nieodwracalne decyzje, których skutki ujawnią się dopiero kiedyś, są wzorcowym przykładem wyborów, w których rozstrzygającą rolę odgrywają emocje, a nie rachunek ekonomiczny. Istnieje więc spore ryzyko, że ludzie nie dokonają właściwego dla siebie wyboru. W dodatku rząd nie ułatwia podjęcia racjonalnej decyzji, gdyż nie dostarcza obywatelom informacji. W raporcie nie ma przecież słowa o potencjalnym ryzyku niezbilansowania się ZUS, a stopy zwrotu z OFE są – jak pokazaliśmy na stronie internetowej KOBE – niepoprawnie policzone.
Wszystkie zalety dobrowolności oraz całkowitą eliminację wad rządowego projektu dobrowolności jednostronnej zapewnia nasza propozycja dobrowolności dwustronnej. Brak środków w ZUS wcale nie przesądza, że nie można dopuścić do obustronnych migracji między ZUS i OFE. Wyobraźmy sobie, że mamy złe zdanie na temat OFE, ufamy ZUS-owi i chętnie przenieślibyśmy 10 tys. zł z konta w OFE na nasze subkonto emerytalne w ZUS. Wyobraźmy sobie też, że udało się nam znaleźć inną osobę, która ma przeciwne akurat zdanie i chętnie przejmie nasze 10 tys. w OFE, a odda swoje 10 tys. w ZUS. Taka bilansująca się wymiana nie wymaga przepływu pieniędzy między filarami emerytalnymi. Można więc dla wszystkich chętnych stworzyć platformę wymiany zapisami na kontach w OFE i ZUS, gdzie transakcje wymienne realizowane są tylko w takim zakresie, w jakim się bilansują. Doprowadzi to do tego, że zacznie się kształtować kurs wymiany złotówki emerytalnej: ci po dłuższej stronie kolejki będą gotowi oddać nieco więcej za złotówkę na koncie po przeciwnej stronie. Żaden plebiscyt czy referendum nie zapewnią nam lepszego barometru pokazującego, co Polacy sądzą o zaletach OFE oraz ZUS.
Wprowadzenie powyższego rozwiązania, oprócz spełnienia najważniejszych postulatów zwolenników dobrowolności, miałoby także inny pozytywny skutek. Stosunek liczby osób chcących dokonać konwersji z OFE do ZUS i z ZUS do OFE (lub kurs złotówki OFE do złotówki ZUS) byłby dobrym miernikiem wiarygodności systemu finansów publicznych. Rosnąca chęć, by uciec z ZUS, skłaniałaby rząd do poczynienia kroków w celu poprawy publicznej części systemu emerytalnego. Inaczej opozycja mogłaby trafnie wskazać, że za rządów danej partii wzrosły obawy co do długoterminowej wypłacalności państwa polskiego. Jest więc pewna szansa, że takie rozwiązanie przyczyniłoby się również do większej troski o finanse publiczne. Ponadto neutralność fiskalna tego rozwiązania częściowo uwolniłaby rząd od pokusy dezinformacji społeczeństwa odnośnie do faktycznych wyników OFE czy możliwych do osiągnięcia stóp indeksacji ZUS.