Do tego wszystkiego banki przyspieszyły z akcją obniżania oprocentowania lokat, co wzmacnia strumień pieniędzy płynących do krajowych TFI (zwłaszcza chwalących się wysoką historyczną stopą zwrotu, nawet 40 proc. rocznie). Wydawać by się mogło, że hossa nie jest zagrożona.

Czytaj i komentuj na blogu

Abstrahując od czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu (np. kondycja Chin czy USA, zabawy komputerów na giełdach, ...) pojawia się jeden poważny krajowy czynnik ryzyka: sprawa OFE. Ten czynnik pojawia się w niemal wszystkich, napływających na rynek raportach – zarówno krajowych jak i zagranicznych ekspertów. Przypomnijmy, że rząd ma ujawnić swoje propozycje zmian II filaru do końca sierpnia (już słychać, że będzie to początek września). Na razie scenariuszy jest kilka, które mniej lub bardziej szkodzą rynkowi kapitałowemu.

Rynek ma zawsze rację. Patrząc na rosnące indeksy, w tym również blue chips, wygląda na to, że inwestorzy dyskontują nowy, najbardziej neutralny scenariusz zmian OFE w kontekście giełdy. I oby tak było. W tym wariancie zabawa ministra Rostowskiego w dobrego wujka, który weźmie sobie od „chciwych i niedobrych" OFE tylko obligacje skarbowe, powinna tylko wzmocnić rozpędzającą się hossę na giełdzie. To przyniesie znacznie więcej korzyści w dłuższym okresie, niż krótkowzroczne załatanie dziury budżetowej w tym i przyszłym roku.

W przeciwnym wypadku polskie spółki wypadną z koszyka regionalnego, indeksy zanurkują, zwiększy się niepewność inwestorów, w tym konsumentów, i o hossie, a może i nawet mocniejszym przyspieszeniu w gospodarce, będzie można zapomnieć co najmniej w perspektywie kilku miesięcy, a może i lat.

Rządzie! Masz giełdową hossę, a z nią portfele przyszłych emerytów i niemal dwóch milionów oszczędzających w TFI, w swoich rękach. Więcej skorzystasz, nie niszcząc rynku i gospodarki.