Historia podpowiada, że akcje najbardziej opłaca się akumulować, kiedy gospodarka znajduje się w okolicach dna cyklu i szykuje się do przyspieszenia. Wszystko wskazuje na to, że obecnie mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją - zwyżkujące produkcja przemysłowa i wskaźniki PMI zdają się potwierdzać tę tezę. Po cenach niektórych spółek z warszawskiego parkietu wyraźnie widać, że inwestorzy już kupili ten scenariusz.

Czytaj i komentuj na blogu

Dzisiaj na GPW za akcje obuwniczego CCC płaci się ok. 108 zł. Wskaźnik Cena/Zysk (za ostatnie cztery kwartały) w przypadku tej spółki to aż 65, kiedy dla szerokiego indeksu WIG wynosi niespełna 17. Warto jednak zaznaczyć, że CCC z powodu przesunięcia popytu na II kwartał zanotowało w I kwartale 40 mln zł straty netto, co zaburza ten wskaźnik. Dla Eko Exportu (producent mikrosfery) C/Z to 60, dla odzieżowego LPP, a dla Integera prawie 39. Tak wysokie wartości historycznego C/Z wskazują, że inwestorzy są przekonani, że w przyszłości wyniki tych spółek będą się dynamicznie poprawiać.

W trudnej sytuacji gospodarczej obawy przed spadkiem zysków to zwykle główny czynnik, który spycha w dół wskaźniki takie jak C/Z czy C/WK. Inaczej sprawa wygląda w czasie hossy. Zwykle na jej początku wskaźnik C/Z osiąga bardzo wysokie wartości, co jest oznaką oczekiwanej dynamicznego zwiększenia zysków spółek. To typowe dla giełdy zjawisko dyskontowania przyszłości. Z rosnącą wyceną wskaźnikową mamy do czynienia szczególnie w przypadku małych i średnich spółek (w czym pomagają napływy środków do inwestujących w nie funduszy). Warszawskie blue-chips, niedoważane przez inwestorów zagranicznych z powodu obaw o OFE, pozostają w tyle (z wyjątkiem banków - niektóre z nich są najdroższe od 5-6 lat). Miejmy nadzieję, że rynek nie pomylił się wysoko wyceniając niektóre spółki i długo oczekiwana hossa faktycznie odwiedzi warszawską giełdę.