Może tak być dlatego, że badają system ekonomiczny, w którym dyscyplina rynku zapewnia, że w warunkach biznesowych decyzje są mniej lub bardziej racjonalne. Pracownik firmy, który kupuje coś za 10 dolarów i sprzedaje za 8 dolarów, nie będzie tego raczej robił długo. Ktoś, kto robi podobnie, podejmując decyzje odnośnie do domowego budżetu, nie uszczęśliwi swojej rodziny. Jednak polityk, który marnuje zasoby swojego kraju na wielką skalę, może mieć bardzo udaną karierę".
Opis ten zachowuje wielką aktualność i z powodzeniem można go odnieść nie tylko do planów rządu pod adresem OFE, ale także do sytuacji samego ministra Rostowskiego. Ten bowiem w jednej osobie łączy rolę polityka i zarządzającego domowym budżetem. Jako ten pierwszy robi wszystko, by polski system emerytalny opierał się wyłącznie na składkach pochodzących z pracy przyszłych pokoleń bez filaru kapitałowego. Jednocześnie jako osoba prywatna oparł swoją emeryturę przede wszystkim na dobrodziejstwach rynków finansowych. Obok środków z brytyjskiego ZUS (około 450 funtów miesięcznie) korzysta bowiem z kapitału zgromadzonego w Universities Superannuation Scheme Limited – funduszu emerytalnym inwestującym w akcje i obligacje, gdzie na koniec 2012 r. spoczywał kapitał wart 271 tys. funtów. Gdyby polegał wyłącznie na filarze repartycyjnym, jego emerytura byłaby – zwłaszcza jak na standardy brytyjskie – cokolwiek skromna.
Dobrowolność prowadząca do drenażu aktywów OFE zwiększa odpowiedzialność państwa za przyszłe emerytury i zmniejsza dodatni wpływ inwestycji OFE na gospodarkę
Tymczasem w ramach propozycji rządowych (tzw. mechanizmu suwaka) środki przyszłych emerytów na 10 lat przed emeryturą mają trafiać do ZUS. W praktyce oznacza to, że w momencie przejścia na emeryturę kapitał emerytalny będzie dokładnie zerowy. Całość oszczędności przejmie bowiem i spienięży państwo, które będzie odtąd wyłącznym gwarantem emerytury. Dlaczego minister Rostowski, mając samemu znaczne oszczędności emerytalne (także ulokowane w akcjach), chce pozbawić Polaków gromadzonego przez 14 lat kapitału emerytalnego?
Odpowiedź na to pytanie jest zaskakująco prosta. Decyzja ministra nie wiąże się dlań z żadnymi negatywnymi konsekwencjami. Liczy się tylko to, że udało się na kilka lat uniknąć bolesnych reform, które mogłyby wprawdzie trwale przywrócić równowagę w finansach publicznych, ale łączyły się z pewnym prawdopodobieństwem (moim zdaniem nikłym) utraty władzy. Kwestia emerytur za 20–30 lat, czyli tego, że na skutek „reformy OFE" będą one niższe o jakieś 15 proc., rządzących – delikatnie mówiąc – mało martwi. Tymczasem dla decyzji osobistej ma kapitalne znaczenie. Nieodkładanie na emeryturę lub odkładanie w mało dochodowych instrumentach (jak ZUS przy kiepskich prognozach demograficznych) jest działaniem, którego mamy wszelkie powody unikać. Jeżeli jednak tak jest, to czemu nie wprowadzić w życie promowanej przez rząd zasady dobrowolności? Dlaczego, jak mówi premier, „zmuszać Polaków do hazardu"?