Myślę, że zbyt wielu inwestorów nie potrafi spojrzeć na te wydarzenia we właściwym kontekście. Większość z nich dochodzi do wniosku, że rynki wschodzące są skończone, szczególnie biorąc pod uwagę możliwość zakręcenia kurka z pieniędzmi przez amerykańską Rezerwę Federalną (Fed), co rzekomo miałoby pozbawić rynki wschodzące płynności niezbędnej do zabezpieczenia kursów krajowych walut i obsługi zadłużenia. Jak dotąd Fed nie zdecydował się na taki ruch, eliminując jedną z przyczyn niepokojów inwestorów. Myślę jednak, że są także inne powody, dla których inwestorzy wątpiący w potencjał rynków wschodzących potrzebują szerszego kontekstu.
Nieodłącznym elementem takiego katastroficznego myślenia jest cały zestaw błędnych założeń. Po pierwsze, waluty niektórych rynków wschodzących umacniają się, zamiast słabnąć. Dobrym przykładem są Chiny i Tajlandia, których waluty od kilku lat umacniają się w stosunku do dolara amerykańskiego. Wiele rynków wschodzących nie jest uzależnionych od wsparcia Zachodu i świata rozwiniętego. Zwolennicy tezy, że kraje rozwijające się są zależne od krajów rozwiniętych, twierdzą, że pieniądze napływające z USA, Europy i Japonii pozwalają rynkom wschodzących wydawać kapitał ponad własne możliwości! Paradoksalnie, inni twierdzą, że spadek dynamiki na rynkach wschodzących będzie miał negatywne konsekwencje dla krajów rozwiniętych.
Jeżeli przyjrzymy się zadłużeniu w skali globalnej, zobaczymy, że wiele krajów rozwiniętych ma większy dług w stosunku do PKB, większe deficyty budżetowe i większą zależność od popytu inwestorów z całego świata na ich obligacje. Co więcej, kraje rozwijające się mają generalnie znacznie większe rezerwy walutowe niż kraje rozwinięte.
Wielu ekonomistów i komentatorów prezentuje podobny sposób myślenia oparty na założeniu, że kraje rozwijające się nie są w stanie samodzielnie kierować swymi gospodarkami i potrzebują wsparcia świata rozwiniętego. W okresie kryzysu azjatyckiego w 1997 r., przedstawiciele licznych krajów rozwiniętych pouczali państwa azjatyckie w kwestii dyscypliny budżetowej. Nieco później, w latach 2008-2009, rynki wschodzące mogły obserwować upadek systemów finansowych w USA i Europie, a same nie tylko przetrwały ten kryzys, ale często radziły sobie coraz lepiej. W rzeczywistości, kraje rozwijające się notowały i – według nas – powinny nadal notować niezwykle dynamiczny wzrost dochodów na poziomie zarówno krajowym, jak i indywidualnym. Przyjęcie modeli gospodarki rynkowej oraz wdrażanie technologii podnoszących wydajność produkcji przynoszą korzystne rezultaty.
Azjatyckie rynki wschodzące: wyzwania i możliwości
Sporą część uwagi niezmiennie skupia na sobie największy rynek wschodzący na świecie, czyli Chiny. Dużo mówi się o pewnych powodach do niepokoju w odniesieniu do Chin, takich jak ryzyko bańki cenowej na rynku nieruchomości mieszkaniowych, problemy z zadłużeniem, itd. Chiny rozwijają się jednak w bardzo szybkim tempie. We wrześniu, wraz z członkami mojego zespołu, odwiedziłem budowę dużego kompleksu mieszkaniowego w Pekinie, w którym 70% obiektów zostało sprzedanych w ciągu zaledwie kilku tygodni. Ten sam trend dostrzegłem w innych odwiedzanych przeze mnie miastach, co potwierdza, że popyt na nieruchomości w Chinach nadal jest solidny.