Taka sytuacja nie miała miejsca już od wielu miesięcy. Można dyskutować, czy będzie to ostatecznie sygnał skuteczny, ale w tej chwili jest to dyskusja jałowa. Nie ma bowiem możliwości, by ocenić ostateczny wynik nowego nastawienia do momentu, gdy ponownie nie stanie się ono neutralne. W tej chwili do takiego wydarzenia sporo nam brakuje. Nastawienie w średnim terminie może się zmienić na neutralne po ewentualnym spadku pod dołek z 13 marca. Oznacza to, że rynek musiałby od aktualnych poziomów stracić ok. 200 pkt. Przypomnę – fakt pokonania przez ceny kontraktów poziomu szczytu z 4 grudnia ubiegłego roku otwiera nam możliwość oceny pozytywnej zmian na rynku. Teraz można szacować, że szansa na wzrost cen w średnim terminie jest większa od spadku w tym horyzoncie. To pozwalałoby na oczekiwanie, że w najbliższym czasie liczonym w tygodniach dojdzie do testu poziomu szczytu w okolicy 2600 pkt. Szczytu, który ma szansę być pokonanym. Może nie od razu teraz, ale jest całkiem prawdopodobne, że dołek z połowy marca okaże się skutecznym wsparciem dla ewentualnej kontry podaży. Popyt stoi przed wyjątkową okazją zakończenia wieloletniego okresu marazmu na polskim rynku. Potencjał do wzrostu jest ogromny. Skala rezerw, jakie drzemią w polskich funduszach, jest ogromna. Gdyby teraz nie udało się tego wykorzystać, to kolejna podobna okazja mogłaby się pojawić dopiero w kolejnych latach.