Oczekiwano, że odnotowana zostanie poprawa z 54,8 do 55,3 pkt. Tymczasem wartość wskaźnika spadła do 53,3 pkt. To nie są różnice olbrzymie i wcale nie musiałoby się to wiązać z reakcją rynku, a tymczasem wraz z pojawieniem się danych pojawiła się wyraźna słabość indeksu giełdy we Frankfurcie. Nasz rynek zachował spokój. Szczyt sesji po dobrym początku notowań był wyznaczony już godzinę wcześniej. Gdy poznawaliśmy dane, wyceny kontraktów powoli spadały i tempo tego spadku nie przyspieszyło. Reakcja polskich spekulantów wydaje się bardziej adekwatna, co może skłaniać do refleksji, że we Frankfurcie mamy do czynienia ze znaczną nerwowością.
Dobre nastroje w początkowej fazie sesji na warszawskim parkiecie skutkowały wyznaczeniem przez ceny kontraktów i WIG20 nowych maksimów trwającej od stycznia zwyżki cen. Dla gracza średnioterminowego taka sytuacja jest wskazówką, że trend zyskuje kolejne potwierdzenie, a tym samym można zakładać, że będzie on w najbliższym czasie kontynuowany. Założenie kontynuacji zwyżki ma znaczenie, gdyż oznacza to możliwość testu poziomów 2600 pkt. W tych okolicach wykreślonych było kilka lokalnych szczytów i przełamanie tej bariery oznaczałoby wybicie z kilkuletniej konsolidacji, w jakiej znajduje się do tej pory WIG20, a to otworzyłoby drogę do znaczącego wzrostu cen.