W trakcie jednego dnia wszystko się odwróciło. Indeks WIG20 na początku sesji wyznaczył swojego tegoroczne minimum, ale później zaczął odbijać redukując skalę osłabienia. Ciekawe, że kontrakty swojego minimum nie wyznaczyły (mowa tylko o serii wrześniowej). Dołek tuż pod poziomem 1650 pkt. się obronił. Na razie. Szybkie odbicie rodzi nadzieję na to, że początkowa reakcja uznana zostanie za zbyt emocjonalną i rynek już najgorsze ma za sobą. To byłoby chyba zbyt proste. Mimo wszystko po fali odreagowania liczyłbym się z możliwością ponownego zejścia w pobliże tegorocznych minimów. Ponowna obrona dołka byłaby podstawą do budowania bardziej optymistycznych scenariuszy. Łącznie z możliwością podejście do poziomu marcowego szczytu i podjęcia walki o jego przełamanie. Póki co, rynek pozostaje pod presją.

Można przypuszczać, że zmienność na rynkach będzie gasła, co nie tylko jest związane z wyciszaniem reakcji na Brexit, ale także ze zbliżającym się okresem urlopowym. Mamy przed sobą wiele dni, które będą zwyczajnie nudzić. Być może więc z dołkiem spotkamy się dopiero w sierpniu? Teraz na rynku panuje kiepski nastrój. Przewaga niedźwiedzi jest zbyt duża (patrz ankieta SII), by oczekiwać znacznej przeceny. Widać to było także na początku sesji, gdy obrót na rynku terminowym zdecydowanie przeważał nad tym, co działo się na rynku akcji.