Widać to szczególnie dobrze po wielkości obrotu, który ponownie jest kiepski. Rynek znalazł poziom równowagi między piątkowym minimum, a piątkowym zamknięciem. Wyraźne zejście pod dołek z końcu ubiegłego tygodnia sugerować może eskalację problemów byków. Póki co, dramatu nie ma, ale to tylko nasz rynek. Na innych parkietach piątkowe dołki zostały naruszone, ale też tam sytuacja na wykresie wygląda nieco inaczej.

Nasze kontrakty na WIG20 na razie biją się o utrzymanie piątkowego minimum, gdyż odbicie od tego poziomu stałoby się dla części szybki graczy sygnałem do zagrania na wzrost cen. Ba, niektórzy już teraz doszukiwaliby się możliwości pojawienia formacji podwójnego dna, choć faktycznie z taka formacją, a więc i jej optymistycznymi konsekwencjami, można liczyć się dopiero, gdy pokonana zostałaby linia oparta o szczyt znajdujący się między dołkami. W naszym przypadku byłoby to pokonanie przez kontrakty poziomu 1950 pkt. To ok. 200 pkt. ponad aktualnym notowaniem – droga daleka. Wsparciem dla scenariuszy wzrostowych jest zapewne sygnalizowana przez wskaźnik INI przewaga pesymistów. To bowiem wskazuje na to, że wielu inwestorów już przyjęło postawę prospadkową, a tym samym jest ograniczony potencjał nagłego przypływu nowego kapitału grającego w tym kierunku. Za to brak przeceny może skłonić do zakupów i przez to potencjał popytu wydaje się większy.