Po drugie, akurat tego dnia w Londynie świętowała branża finansowa, a więc można było zakładać, że większość zleceń od inwestorów zagranicznych tym razem na GPW nie dotrze. Przebieg notowań potwierdził obawy. Znakomitą większość dnia nie działo się nic, co miałoby jakieś znaczenie.
Zmieniając nieco horyzont zauważamy pewne zmienne, o których warto wspomnieć, choć dotyczą rynku amerykańskiego. Dają one pewne pojęcie, z jakim ryzykiem może wiązać się posiadanie tam długich pozycji. Po pierwsze, wkrótce rozpocznie się wrzesień, a więc historycznie miesiąc o najgorszym potencjale. To często są tygodnie, podczas których rynek ma problem ze wzrostem. Poza tym trzeba mieć świadomość, że obecne wyceny amerykańskich akcji znajdują się na poziomach, które były osiągane przy ok. 80 proc. wcześniejszych szczytów rynkowych. Ewentualna dalsza zwyżka będzie tą statystykę powiększać, a więc bliżej będzie do ewentualnego rekordu. Nie jest to wcale niemożliwe. Obecne warunki monetarne sprzyjają nadal podnoszeniu wycen, choć historycznie są one już wysokie. Niemniej jaki tu tkwi potencjał dla wzrostu? Oba czynniki mają znaczenie w średnim bądź długim terminie i są jedynie ostrzeżeniami, ale nie sygnałami. W krótkim terminie rynek amerykański, jak i polski, znajduje się w korekcie. Oba mają szansę na wznowienie wzrostów, choć nasz rodzimy wydaje się mieć lepszy potencjał w przypadku ewentualnej zwyżki.