Wyniki polskiej gospodarki w II kwartale należy uznać za rozczarowujące. Ocena taka jest uprawniona mimo nieznacznego przyspieszenia wzrostu PKB, który wyniósł 3,1 proc. W I kwartale tempo było o 0,1 pkt proc. niższe, jednak tak drobna różnica mieści się w zasadzie w granicach błędu szacunku. Można więc powiedzieć, że oczekiwanego w II kwartale przyspieszenia nie było. Co więcej, poszczególne agregaty makroekonomiczne składające się na PKB rozczarowały jeszcze bardziej niż ogólne tempo wzrostu gospodarczego.

Powszechnie bowiem oczekiwano, że w II kwartale wyraźnie przyspieszą najważniejsze składniki popytu krajowego, a więc spożycie indywidualne oraz inwestycje. W odniesieniu do spożycia oczekiwania te były rozbudzane uruchomieniem środków w ramach rządowego programu Rodzina 500+, które miały znacząco pobudzić zakupy gospodarstw domowych. Tak się jednak nie stało – wzrost spożycia indywidualnego wyniósł 3,3 proc. wobec 3,2 proc. w I kwartale. Biorąc pod uwagę fakt, że największych efektów programu 500+ oczekiwano przede wszystkim na samym jego początku, można przypuszczać, że efekt makroekonomiczny może okazać się ostatecznie znacznie słabszy od zakładanego. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że roczna wartość transferowanych w ramach tego programu środków ma wynieść około 22–23 mld zł, podczas gdy wartość spożycia indywidualnego w Polsce wynosi prawie 1,1 bln zł.

Jeszcze bardziej od spożycia zawiodły jednak inwestycje – powszechnie oczekiwano, że po spadku w I kwartale będzie widoczny wzrost nakładów, tymczasem spadły one o prawie 5 proc., a więc znacznie bardziej niż w ciągu pierwszych trzech miesięcy. Utrzymującego się już drugi kwartał i pogłębiającego się spadku inwestycji nie sposób tłumaczyć już jedynie zastojem w inwestycjach infrastrukturalnych spowodowanym technicznymi problemami wynikającymi z nowej perspektywy finansowej UE. Zastój w inwestycjach dotyczy obecnie także, a może przede wszystkim, sektora przedsiębiorstw, których udział w całości nakładów jest dominujący. Bez wątpienia jednym z kluczowych czynników wpływających na taki stan rzeczy są obawy przedsiębiorców odnośnie do kształtu polityki gospodarczej w Polsce w najbliższym czasie. Polityka rządu, delikatnie mówiąc, nie sprzyja bowiem poprawie nastrojów wśród inwestorów, a obniżki ratingów międzynarodowych naszej gospodarki stanowią potwierdzenie złego stanu rzeczy w tym obszarze.

Przy wyraźnie słabszym niż w I kwartale popycie krajowym wzrost gospodarczy w drugim kwartale został „uratowany" przez handel zagraniczny – eksport wzrósł o prawie 11 proc. Znalazło to odbicie w dobrych wynikach przemysłu, gdzie wzrost wartości dodanej przekroczył 5 proc. (wobec 3,3 proc. w I kwartale).

Założony przez rząd wzrost PKB w 2016 roku na poziomie 3,8 proc. jest już nie do zrealizowania. Nawet jeśli efekty programu 500+ ujawnią się z nieco większą siłą w III kwartale, a przedsiębiorcy nagle uwierzą, że polityka rządu zapewni im w najbliższych latach stabilne warunki do działania, to wyniki pierwszej połowy roku są zbyt słabe, aby dało się je tak znacząco poprawić w ciągu kolejnych dwóch kwartałów. Co więcej, mało realne jest też wypracowanie wzrostu w przyszłym roku na zakładanym przez rząd poziomie 3,9 proc. W chwili obecnej nic bowiem nie daje powodów do takiego optymizmu, można natomiast wskazać coraz więcej czynników skłaniających do bardziej pesymistycznego spojrzenia w najbliższą przyszłość.