Wielu z nas spędzi zapewne najbliższe miesiące na zastanawianiu się, czy lepiej wybrać ZUS czy IKE. Bo oto nadchodzi ostatnie rozdanie dla tych, co kiedyś wybrali OFE. Przy okazji musimy przeanalizować dylemat: która z naszych decyzji jest lepsza dla giełdy? Nie, żeby odnieść z tego jakieś osobiste korzyści. Raczej przez sentyment... Jeśli ktoś jeszcze żywi to uczucie do polskiego rynku kapitałowego...
Część z nas, na przykład w kontekście „pracowniczych planów", troszczy się subiektywnie i w myślach o rynek udziałowych instrumentów finansowych. Bo jeśli ktoś zbierze w całość wszystkie informacje, które mówią o spadku zainteresowania rynkiem akcji, o zwątpieniu inwestorów indywidualnych, o zamieraniu obrotów czy ofert pierwotnych oraz wszystkie inne – mniejsze lub większe – wady inwestowania na giełdzie, to nie dość, że zignoruje PPK, ale i nie oprze się pokusie pójścia do ZUS. A moje osobiste refleksje są takie, że dyskusja poprzedzająca każdą „reformę" OFE, wprowadzenie IKE, zainicjowanie IKZE czy propagowanie PPK nie prowokowała wcale do zadumy nad tym, ile zyskamy w przyszłości z giełdą, lecz wyłącznie nad tym, jak należało postąpić by najmniej stracić. I to jest prawdziwie dojmujące.
Strategie strategiami, plany planami, a papier cierpliwy, więc przyjmował wszystko. Tymczasem od ostatniego kryzysu finansowego nie zrobiono praktycznie nic, by rynek papierów udziałowych ożywić, wesprzeć, dowartościować, ocalić. Idea, że nasze emerytury urosną na rozwijającej się, coraz to nowocześniejszej gospodarce, która przyciągnie inwestorów z optymizmem patrzących w przyszłość, więdła latami. Aż doszliśmy do momentu, który jest teraz. Zaryzykować ostatni raz, czy pójść na garnuszek ZUS.
Chcę uwierzyć wszystkim tym, którzy powtarzają, że będzie dobrze. Coś drgnie, zmieni się, przyniesie na nowo zaufanie. Skończą się wywiady, prezentacje, pseudoanalizy. Bo nasza przyszłość nie może zależeć od wiosny czy świętego Mikołaja! A korzyści jakie daje rynek finansowy nie mogą zależeć wyłącznie od tego, czy inflacja wreszcie się ruszy, czy nie.
Więc nie chcę być pesymistą. Ale się stałem...