Amerykańskie dziesięcioletnie papiery z lokalnego minimum 1,5 proc. zbliżyły się do 1,75 proc. W przypadku papierów niemieckich wzrost wyniósł 15 pkt baz., do -0,45 proc. Lekko zawęziły się też spready krajów peryferyjnych strefy euro, co jest typowe przy większej skłonności inwestorów do ryzyka. Jednak po prezentacji wyników rozmów nastroje nieco spadły. Okazało się, że „small deal" zawiera bardzo mało konkretów i w zasadzie nadal nie ma żadnej perspektywy na rozwiązania tych naprawdę poważnych problemów. Odroczenie podwyżki cła z 25 na 30 proc. może i wygląda nieźle, ale jeszcze rok temu te cła były o połowę niższe.

Drugim czynnikiem, który powstrzymuje rentowności przed spadkami, jest potencjalna zmiana kombinacji polityki pieniężnej i fiskalnej. Ta pierwsza, oparta na luzowaniu ilościowym, zaczyna tracić wiarygodność i to zanim jeszcze na dobre ruszyła na nowo. Rosną natomiast oczekiwania na impuls fiskalny, który byłby negatywnym sygnałem dla rynków obligacji. Zważywszy jednak, że w USA raczej nie można mówić o dyscyplinie fiskalnej, w Europie zaś raczej trudno oczekiwać szybkiego odejścia od niemieckiego modelu finansów publicznych, oczekiwania te mogą się nie spełnić na czas. W takim przypadku rynek może zareagować skokowym dostosowaniem, czyli spadkiem rentowności. Problem w tym, że nie wiadomo, kiedy cierpliwość rynków się wyczerpie. ¶