Bez wątpienia Draghi kojarzony jest przede wszystkim z ultraluźną polityką monetarną w postaci rozmaitych zastrzyków płynności, w tym masowego skupu obligacji (QE). Suma bilansowa EBC w ciągu tych ośmiu lat niemal podwoiła się, również w relacji do PKB. To także za jego kadencji stopy procentowe obniżono po raz pierwszy w historii poniżej zera.

Jakie są skutki eksperymentalnych zmian w polityce EBC? Z jednej strony Draghi zdołał zrealizować słynną obietnicę („zrobimy wszystko, co trzeba, by uratować strefę euro"). Nawet najsłabsze ogniwo, czyli Grecja, nie wykruszyło się z systemu wspólnej waluty. „Eurogeddonu" nie było. Udało się też utrzymać w ryzach koszty finansowania zadłużonych krajów (choć sam problem zadłużenia jednak nie znikł). Do sukcesów należy również zaliczyć systematyczny wzrost PKB (choć raczej w wolnym tempie).

Ale z drugiej strony widać, że ultraluźna polityka monetarna ma też poważne negatywne skutki. Na ujemne stopy procentowe i niskie rentowności obligacji narzekają posiadacze oszczędności, fundusze emerytalne, banki komercyjne. Panicznie bojąc się deflacji, EBC ignoruje przy okazji wzrost cen nieruchomości, który w niektórych ośrodkach zaczyna niebezpiecznie pachnieć bańką spekulacyjną...

Nic więc dziwnego, że Mario Draghi przekazuje fotel szefa EBC swojej następczyni Christine Lagarde w atmosferze sporu dotyczącego kontynuacji ultraluźnej polityki monetarnej. Od listopada ma ruszyć kolejna runda QE...