Pierwsza odbyła się w październiku ubiegłego roku, a celem samego programu miało być wspieranie pożyczkami krajów członkowskich w zmniejszeniu zagrożeń związanych z bezrobociem w sytuacji nadzwyczajnej. Choć idea jest szczytna, to trudno pominąć fakt, że jest to kolejny sposób na finansowanie rządów, które już przed pandemią zmagały się z problemami spowodowanymi m.in. charakterem prowadzonej przez siebie polityki wewnątrzkrajowej. Sama Unia Europejska posiada najwyższy rating (AAA), więc emitowane przez nią obligacje cechują się bardzo niskim oprocentowaniem (a dla tenorów krótszych niż 15 lat nawet zerowym). Taki sam koszt UE oferuje docelowym beneficjentom programu, a więc w głównej mierze państwom, które na wolnym rynku same pożyczyłyby drożej (np. Polska). Na ten moment najwięcej ze wsparcia skorzystały Włochy i Hiszpania, a środków nie wykorzystały w żadnym stopniu Niemcy.
Biorąc pod uwagę rozpatrywany ostatnio przez Hiszpanów pilotaż wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, trudno oprzeć się wrażeniu, że program SURE realizowany jest kosztem krajów postrzeganych jako konie pociągowe eurostrefy. Mówi się, że łatwo wydaje się szybko „zarobione" pieniądze, i chociaż niewątpliwie wsparcie jest obecnie potrzebne, to można postawić tezę, że uzasadnienie decyzji podejmowanych na jego podstawie może po czasie budzić wątpliwości.