Umowa handlowa między UE a Mercosurem to historyczny przełom, efekt ponad 20 lat pracy, ale i  źródło gorących sporów.

Porozumienie otwiera jedną z największych na świecie stref wolnego handlu i pozwala europejskim firmom zaoszczędzić 4–5 mld euro rocznie dzięki zniesieniu barier celnych. To ogromna szansa dla przemysłu Unii Europejskiej – łatwiejszy eksport samochodów, maszyn czy farmaceutyków może realnie wzmocnić konkurencyjność wobec Chin i Stanów Zjednoczonych.

Cena tych korzyści nie jest jednak oczywista. Rolnicy obawiają się napływu tańszego mięsa i produktów rolnych, często wytwarzanych przy niższych standardach. Przewidziane limity importu preferencyjnego z Mercosuru odpowiadają jedynie kilku procentom rocznej produkcji UE, jednak obawy pozostają żywe.

Wyraźnie widać je we Francji i w Polsce – krajach o silnym sektorze rolnym, którym nie udało się zbudować mniejszości zdolnej do zablokowania umowy. Zwolennicy podkreślają natomiast obecność mechanizmów ochronnych, zobowiązań klimatycznych związanych z porozumieniem paryskim oraz funduszy kompensacyjnych dla rolników. Przeciwnicy pytają jednak, kto i w jaki sposób będzie w stanie je skutecznie egzekwować.

Dlatego porozumienie to nie tylko kwestia handlu, lecz także test na to, czy Europa potrafi pogodzić globalne ambicje gospodarcze z własnymi wartościami.