Najwięcej dostaje się bankom. Że śpią na gotówce, zarabiają krocie, a ludziom, których oszczędności zjada wysoka inflacja, wypłacają marne grosze (dodajmy jednak, że to nie banki ponoszą winę za inflację, tylko – zdaniem rządzących – głównie Putin i wysokie ceny surowców energetycznych).
Co więcej, banki gnębią kredytobiorców, mocno podwyższając miesięczne raty. I powołują się przy tym na WIBOR, który rośnie wraz ze wzrostem stóp procentowych NBP. Na szczęście tutaj rządowi będzie łatwiej wprowadzić porządki. WIBOR zostanie zlikwidowany i zastąpiony bardziej strawnym dla klientów wskaźnikiem. Kto będzie chciał, weźmie sobie wakacje od spłaty rat, a kto nie będzie sobie radził, dostanie wsparcie z funduszu zasilanego przez banki.
Trudniej wymusić wzrost oprocentowania lokat, zwłaszcza stosując tylko perswazję i słowny nacisk, ale powoli rząd przechodzi do bardziej konkretnych działań. Na początek wypuści na rynek obligacje skarbowe z oprocentowaniem odpowiadającym stopie referencyjnej NBP (obecnie 5,25 proc. w skali roku) lub nawet trochę wyższym, żeby – w założeniu – dać dobry przykład i zwiększyć konkurencję o pieniądze klientów. Potem być może przyjdzie czas na inne rozwiązania.
Ekonomiści podpowiadają, że najlepiej byłoby, gdyby udało się zmniejszyć nadpłynność sektora i doprowadzić do sytuacji, w której banki zaczęłyby odczuwać potrzebę konkurowania o depozyty klientów. Można to zrobić np. poprzez zwiększenie stopy rezerwy obowiązkowej (banki muszą trzymać określoną część pieniędzy na rachunkach w NBP) czy poprzez dużą emisję atrakcyjnych papierów skarbowych (np. indeksowanych wskaźnikiem inflacji, do którego byłaby dodawana marża w wysokości 1–2 pkt proc.). Na razie jednak rząd zapowiedział oprocentowanie obligacji na poziomie stopy referencyjnej, a ta jest przecież dużo poniżej inflacji.
Skupiając się na bankach, rzecznicy interesów klientów pomijają dramatyczną ostatnio sytuację tych, którzy inwestują na giełdzie czy w fundusze. Jak podały Analizy.pl, w kwietniu zaledwie 40 spośród ponad 800 detalicznych funduszy inwestycyjnych zdołało wypracować stopę zwrotu wyższą od zera (co prawda wyniki powinno się oceniać w dużo dłuższym okresie). Na giełdzie też jest marnie. Jednak o żadnych próbach odgórnych nacisków nie słychać. Przecież wiadomo – inwestowanie nierozerwalnie wiąże się z ryzykiem.