Korekta na cenie złota trwa już dwa tygodnie. 20 października kurs złota osiągnął swój rekordowy szczyt 4374 dolarów za uncję i ruszył ostro w dół, spadł nawet poniżej psychologicznej granicy 4 tys. dol. W poniedziałek rano było na poziomie 4030 dol. Czy to jest już koniec tej korekty, czy spodziewa się pan, że może jeszcze się pogłębić?
No cóż, teraz rozmawiamy o trendach, złoto od dłuższego czasu znajdowało się w trendzie wzrostowym. Patrząc z perspektywy długoterminowej, w ostatnich 10 lat złoto wzrosło o ponad 230 proc. i z perspektywy technicznej, obserwując wykresy notowań poszczególnych instrumentów finansowych, ta korekta jest zupełnie czymś naturalnym, bo żaden instrument nie może rosnąć w nieskończoność. Zatrzymanie się i wyrównanie trendu, oddanie części wzrostu czy ubijanie tak zwanego dna, od którego instrument może rosnąć dalej, jest zjawiskiem oczekiwanym i potrzebnym. Jeśli chodzi więc o inwestowanie oparte o fundamenty, nie traktowałbym tych dwutygodniowych korekt na cenie złota jako negacji i odwrócenia trendu.
Nie jest to więc koniec wzrostów ceny złota, tylko chwilowy przystanek?
Długoterminowe prognozy dla złota są pozytywne. Co oznacza, że zarówno patrząc z perspektywy szerokiego konsensusu na rynku na następny rok, jak i bazując na naszych wewnętrznych prognozach BNP Paribas, złoto ma potencjał do dalszych wzrostów. Natomiast to, co działo się na wykresie w ostatnim czasie jest czymś, co nie powinno przerażać, ponieważ złoto szalenie dynamicznie rosło przez dłuższy czas. Trendy na surowcach, na metalach szlachetnych czy przemysłowych, wyglądają inaczej niż na klasycznych aktywach, jak akcje. Trendy na rynku equity, czyli akcji, są krótsze, bardziej zaznaczone w klasycznym cyklu 3–5, czyli 5 szczytów wzrostowych i 3 korekty w dół. Na surowcach to wygląda nieco inaczej. Te cykle są bardziej rozciągnięte, bardziej długoterminowe, czasem wieloletnie. I dokładnie to obserwowaliśmy na złocie, jeśli chodzi o wykorzystanie trendu raczej wieloletniego, uzasadnionego na wszelkie sposoby. Geopolityka wpływa na narastającą niepewność, potwierdzaną przez impulsy z całego świata.
Jakie zjawiska pracują na wzrost ceny złota?
Ostatnio widzę co najmniej cztery parametry, o które można oprzeć analizę ceny złota. Pierwszy fundamentalny to jest popyt na fizyczne złoto, tworzony dzisiaj przez banki centralne bądź przez branżę jubilerską. Popyt ze strony banków od dłuższego czasu jest wyraźny i rosnący. Wystarczy spojrzeć na aktywa Narodowego Banku Polskiego. Ze strony producentów biżuterii popyt jest nieco niższy z uwagi na rosnące ceny. Kolejnym czynnikiem jest dolar osłabiony przez Rezerwę Federalną, wszystkie surowce denominowane w dolarze kosztują więcej. Wreszcie, czynnik geopolityczny w ostatnich latach stał się bardzo ważny. To ogólnoświatowe ryzyko jest w postaci wojny na Ukrainie, czy w Strefie Gazy, w niepewności dookoła wyspy Tajwan. To wszystko kumuluje się w tym, że inwestorzy podejmując swoje decyzje w czasie zwiększonej niepewności, chcą przeznaczyć część portfela inwestycyjnego na aktywa, które dywersyfikują i chronią. Tutaj złoto, jako safe heaven, wygrywa nad pozostałą pulą aktywów.
Czy to jest już okazja do zakupów? Czy jeszcze spodziewacie się dalszych spadków istotnych?
Złoto należy traktować w dalszym ciągu jako dywersyfikator portfela. To jest aktywo, które się porusza w inną stronę niż szeroko pojęte rynki finansowe i rozmawiając o dodaniu złota do portfela, powinno to być traktowane wyłącznie jako ułamek portfela inwestycyjnego. Z perspektywy obecnych wycen, złoto jest już dosyć wysoko wyceniane, więc nie liczyłbym na spekulacyjne zyski w krótkim czasie. Jeśli chodzi o nasze wewnętrzne prognozy, w kontekście kilku miesięcy najbliższych, wycenialibyśmy złoto maksymalnie na obecnym poziomie. Wyższe długoterminowe wyceny są mocno obarczone ryzykiem. Osiągnięcie ceny złota na poziomie dwukrotności czy więcej do obecnych poziomów jest w krótkim czasie mało realne.