Emil Łobodziński, BM PKO PB: Wpływ konfliktu na rynki wyolbrzymiony

W średniej i dłuższej perspektywie kluczowa dla rynków jest inflacja oraz to, jak na nią odpowiedzą banki centralne – podkreśla Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Publikacja: 15.02.2022 17:49

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO B

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Foto: parkiet.com

W piątek po południu i w poniedziałek na rynkach mieliśmy do czynienia z mocnymi wstrząsami. We wtorek sytuacja wyraźnie się poprawiła. Mieliśmy więc do czynienia tylko z chwilowymi problemami?

Piątkowy wstrząs, który widzieliśmy w Stanach Zjednoczonych, wynikał z dwóch rzeczy. Była to kwestia nie tylko rosyjsko-ukraińska, ale po ostatnich wypowiedziach znów wzrosły też obawy, czy przypadkiem Fed nie zdecyduje się na szybką podwyżkę stóp procentowych. W poniedziałek Europa zareagowała nerwowo na to, co się działo w Stanach, i oczywiście na informacje dotyczące Rosji i Ukrainy. Wydaje mi się, że temat konfliktu jest ważnym tematem, ale mimo wszystko jego wpływ w szerszej perspektywie na rynki wydaje się trochę wyolbrzymiony. Oczywiście w naszym regionie krótkoterminowo agresja rosyjska byłaby negatywną informacją. W dłuższej perspektywie i w ujęciu bardziej globalnym to nie jest już takie pewne. Poza tym wydaje mi się, że konflikt w jakiś sposób zostanie zażegnany. Być może będą próby agresji, ale nie na pełną skalę.

To co będzie istotne dla rynków?

Wydaje mi się, że z perspektywy rynków globalnych, a w szczególności z punktu widzenia rynku amerykańskiego nadal tematem pierwszoplanowym jest inflacja i to, co będzie robiła Rezerwa Federalna. Widać bowiem, że Fed jest na ścieżce ostrzejszego podejścia do polityki monetarnej. Pytanie, kiedy i jak szybko będą w tej kwestii podejmowane konkretne kroki. Banki centralne pozostają więc najważniejszym czynnikiem do obserwacji.

To, co się działo w poniedziałek na giełdach, w szczególności w pierwszej części dnia, było okazją rynkową?

Na pewno mieliśmy do czynienia z paniką, szczególnie na naszym rynku, gdzie wiele spółek mocno traciło na wartości. A czy to jest okazja? W horyzoncie krótkoterminowym nie podejmuję się prognozowania, bo stać może się prawie wszystko. Patrząc jednak w szerszej perspektywie, to w zasadzie nic po poniedziałkowych spadkach się nie zmieniło. Tak jak już wspomniałem – konflikt ma raczej znaczenie krótkoterminowe. Bardziej zwracałbym uwagę na to, co będzie działo się z inflacją i jaka będzie reakcja banków centralnych.

Czyli będziemy żyli informacjami o potencjalnych podwyżkach stóp procentowych. Czy to oznacza, że rynki będą poruszały się od bandy do bandy i będą przechodzić od stanu euforii do paniki i odwrotnie?

Jest to prawdopodobne. Poza tym rynek rzadko kiedy porusza się łagodną linią w górę lub w dół. Zazwyczaj mamy do czynienia z jakąś amplitudą wahań. Wydaje mi się, że teraz te wahania mogą być całkiem spore. Mamy bowiem dużą niepewność dotyczącą tego, jaka będzie inflacja i czy, i kiedy zacznie ona spadać. Niepewność ta dotyczy także reakcji banków centralnych. Do tego dochodzi również kwestia wzrostu gospodarczego. Otwartym pytaniem jest to, czy działania banków centralnych nie spowodują, że wzrost gospodarczy spowolni. To też będzie miało duże znaczenie.

Rynek spodziewa się, że Fed zdecyduje się na podwyżkę stóp w marcu. Im bliżej tego terminu, tym wahania na rynkach będą coraz większe?

Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że korekta, którą widzieliśmy na rynku amerykańskim chociażby w styczniu i w lutym, jest jednak trochę odzwierciedleniem oczekiwań na podwyżkę stóp procentowych. Spodziewam się natomiast, że najbliższe miesiące, z punktu widzenia rynków akcji, będą czasem, w którym faktycznie będziemy widzieli wyraźne ruchy w jedną i drugą stronę i wszyscy będą próbowali odpowiedzieć na pytanie, jak rysują się perspektywy gospodarcze na kolejne okresy.

W Stanach Zjednoczonych trwa także sezon wynikowy. Jakie wnioski z niego płyną?

Ogólnie należy go zaliczyć do dobrych, chociaż oczywiście nie zabrakło też rozczarowań, i to dość spektakularnych. Oczywiście to, na co patrzy rynek, to nie tylko same dane za IV kwartał, ale też na to, co spółki sygnalizują w kontekście przyszłości. Z tej perspektywy sytuacja wygląda już nieco gorzej. Firmy z różnych branż wskazały na inflację, która przekłada się na wzrost kosztów. Wydaje mi się, że będzie rosła presja na marże. Mamy do czynienia ze wzrostem kosztów i otwartym pytaniem jest to, czy spółki będą w stanie ten wzrost przełożyć na ostatecznego klienta. W kontekście wyników kolejnych okresów warto zwracać uwagę na ten aspekt.

W Polsce sezon wynikowy dopiero się rozkręca. Czego tutaj można się spodziewać?

Generalnie wyniki za IV kwartał pewnie będą niezłe. Nie ukrywam, że naszym faworytem są banki, które powinny pokazać bardzo dobre dane. Potwierdzają to wyniki, które do tej pory zostały opublikowane. Też jednak w przypadku polskiego rynku większą uwagę zwracałbym na presję na marżę w kolejnych miesiącach. Zdolność przenoszenia kosztów na ostatecznego klienta jest bardzo różna i zależy od konkretnych spółek. W przypadku tych, które mają bardzo silną pozycję rynkową lub działają na rynku, gdzie jest bardzo mocny popyt i są w stanie przełożyć koszty na klienta, te obawy o przyszłe wyniki są mniejsze. Część spółek będzie jednak miała problem ze wzrostem kosztów.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności