W piątek po południu i w poniedziałek na rynkach mieliśmy do czynienia z mocnymi wstrząsami. We wtorek sytuacja wyraźnie się poprawiła. Mieliśmy więc do czynienia tylko z chwilowymi problemami?
Piątkowy wstrząs, który widzieliśmy w Stanach Zjednoczonych, wynikał z dwóch rzeczy. Była to kwestia nie tylko rosyjsko-ukraińska, ale po ostatnich wypowiedziach znów wzrosły też obawy, czy przypadkiem Fed nie zdecyduje się na szybką podwyżkę stóp procentowych. W poniedziałek Europa zareagowała nerwowo na to, co się działo w Stanach, i oczywiście na informacje dotyczące Rosji i Ukrainy. Wydaje mi się, że temat konfliktu jest ważnym tematem, ale mimo wszystko jego wpływ w szerszej perspektywie na rynki wydaje się trochę wyolbrzymiony. Oczywiście w naszym regionie krótkoterminowo agresja rosyjska byłaby negatywną informacją. W dłuższej perspektywie i w ujęciu bardziej globalnym to nie jest już takie pewne. Poza tym wydaje mi się, że konflikt w jakiś sposób zostanie zażegnany. Być może będą próby agresji, ale nie na pełną skalę.
To co będzie istotne dla rynków?
Wydaje mi się, że z perspektywy rynków globalnych, a w szczególności z punktu widzenia rynku amerykańskiego nadal tematem pierwszoplanowym jest inflacja i to, co będzie robiła Rezerwa Federalna. Widać bowiem, że Fed jest na ścieżce ostrzejszego podejścia do polityki monetarnej. Pytanie, kiedy i jak szybko będą w tej kwestii podejmowane konkretne kroki. Banki centralne pozostają więc najważniejszym czynnikiem do obserwacji.