Modne instrumenty i nowe możliwości inwestowania

Kontrakty typu DMA - to najnowszy krzyk mody na pozagiełdowych platformach foreksowych. Czym jest ten instrument i jakie są korzyści z jego stosowania? Tematyce tej poświęcamy nasz specjalny dodatek

Publikacja: 06.07.2010 12:28

Modne instrumenty i nowe możliwości inwestowania

Foto: GG Parkiet

Turbulencje na światowych rynkach finansowych, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich latach, paradoksalnie nie tylko nie ograniczyły możliwości inwestycyjnych, jakie mają polscy inwestorzy, ale wręcz sprzyjają poszerzaniu gamy oferowanych im instrumentów.

Widać to nie tylko na warszawskiej giełdzie, gdzie przykładowo od miesięcy trwają prace nad usprawnieniem krótkiej sprzedaży (bardzo ograniczone możliwości zarabiania na spadkach kursów doskwierały wielu graczom w czasie niedawnej bessy), ale także na pozagiełdowych platformach handlu. Te ostatnie początkowo kojarzone były głównie z foreksem (światowym rynkiem walutowym), ale z czasem zwróciły się także w stronę rynku akcji. Obecnie niektóre z działających w naszym kraju platform mają już status domów maklerskich.

Właśnie z akcjami związane są instrumenty DMA (pełna nazwa to: CFD Equity DMA - patrz ramka), które "robią karierę" w ostatnich miesiącach. Podobnie jak w przypadku "klasycznej", czyli foreksowej, oferty brokerów są to instrumenty pochodne (derywaty), co oznacza, że ich konstrukcja opiera się na innych (tzw. bazowych) aktywach. W tym przypadku owymi aktywami są po prostu akcje (stąd pojawiające się w nazwie słowo "equity" - czyli instrumenty udziałowe). Przykładowo, kupując kontrakt DMA na KGHM, inwestor uzyskuje tzw. ekspozycję na zmiany kursu akcji KGHM. Czyli w zależności od kierunku i skali zmian cen akcji KGHM będzie ponosił większe lub mniejsze zyski albo straty.

[srodtytul]Kurs bezpośrednio z giełdy[/srodtytul]

Najbardziej charakterystyczną cechą DMA jest fakt, że cena, po jakiej otwiera się pozycję w tych instrumentach, jest dokładnie taka sama, jak aktualna cena akcji na giełdzie (a mówiąc precyzyjnie - cena oferowana w arkuszu zleceń). Kurs DMA to po prostu kurs akcji. Inwestor składa zlecenia w oparciu o te same notowania, jak w przypadku "zwykłych" walorów. To jednocześnie zasadnicza różnica w stosunku do klasycznych instrumentów pochodnych (zarówno giełdowych jak i pozagiełdowych), które mają na ogół oddzielne notowania, a ich kurs może mniej lub bardziej się odchylać od ceny instrumentu bazowego (patrz ramka).

W tym miejscu pojawia się pytanie - po co w ogóle interesować się DMA, skoro można po prostu kupić akcje bezpośrednio na giełdzie? Pierwszym z powodów i zachęt jest dźwignia finansowa. Podobnie jak w przypadku wszystkich klasycznych instrumentów foreksowych do otwarcia pozycji potrzebny jest jedynie ułamek wartości kontraktu, czyli tzw. depozyt zabezpieczający (ang. margin). W przypadku najbardziej płynnych akcji brokerzy pobierają depozyt w wysokości zaledwie 10 proc. wartości transakcji. Inwestor ma więc możliwość otwarcia pozycji nawet dziesięć razy większej, niż gdyby za te same pieniądze kupował akcje bezpośrednio na giełdzie. W dalszej części opisaliśmy przykładową transakcję przy wykorzystaniu tych instrumentów.

[srodtytul]Poręczne instrumenty[/srodtytul]

Chociaż dźwignia finansowa - pozwalająca przekładać nawet niewielkie zmiany kursów na wielokrotnie większe zyski (albo straty), czyli po prostu zwielokratniająca zyski (lub straty) - jest cechą zbliżającą DMA do klasycznych giełdowych kontraktów terminowych, to jednak istnieje między nimi jeszcze jedna zasadnicza różnica (obok wspomnianego wcześniej innego mechanizmu ustalania kursów) - większa elastyczność w ustalaniu wielkości pozycji. Każdy kontrakt DMA dotyczy tylko jednej akcji, w przeciwieństwie do znacznie "większych" kontraktów terminowych, które np. na GPW obejmują po 100 akcji.

Oznacza to, że handlując DMA, inwestorzy mogą łatwo dostosowywać wielkość pozycji (czyli liczbę kontraktów) do wielkości swojego portfela (co prawda w przypadku niektórych DMA brokerzy określają minimalną wielkość pozycji). Jednocześnie, mając nawet stosunkowo niewielkie kwoty na rachunku, mogą dywersyfikować (różnicować) portfel, co mogłoby być niewykonalne za pomocą tradycyjnych kontraktów giełdowych.

[srodtytul]Długa lista rynków[/srodtytul]

Brokerzy kuszą inwestorów jeszcze jedną kwestią - obszerną listą instrumentów bazowych, na których oparte są DMA. Lista ta jest znacznie dłuższa nie tylko w porównaniu z kontraktami futures notowanymi na warszawskim parkiecie, ale też obejmuje różnorodne rynki zagraniczne. Jeden z brokerów obiecuje możliwość wyboru spośród instrumentów DMA opartych na akcjach 200 spółek notowanych na różnorodnych giełdach, takich jak NYSE Euronext, Deutsche Boerse, Bolsa de Madrid.

Przynajmniej teoretycznie klient może przebierać w walorach takich firm jak Bank of America, Colgate-Palmolive, General Electric, Goldman Sachs, Microsoft, BASF, Commerzbank, Deutsche Bank, Siemens i wiele innych.

Teoretycznie DMA umożliwiają stworzenie portfela o międzynarodowej dywersyfikacji na wzór globalnych funduszy hedgingowych bez ponoszenia nadmiernych kosztów, z którymi trzeba by się pogodzić, kupując bezpośrednio akcje (nie mówiąc już o trudnościach technicznych z tym związanych).

Na tym jeszcze nie koniec potencjalnych korzyści związanych z DMA. Do cech takich jak dźwignia finansowa, elastyczność pozycji, przejrzystość cen, szeroka gama dostępnych instrumentów bazowych dochodzi jeszcze możliwość krótkiej sprzedaży, czyli gry na spadek kursów akcji. Na DMA można zarabiać nie tylko w czasie hossy (otwierając długą pozycję), ale także (otwierając krótką pozycję, czyli obstawiając spadek notowań) w trakcie długotrwałych fal zniżkowych na światowych giełdach.

Niestety, w porównaniu z klasycznymi instrumentami pochodnymi (które możliwość gry na spadek notowań mają z definicji "wbudowaną" w swoją konstrukcję - są one przecież rodzajem zakładu o to, czy cena instrumentu bazowego wzrośnie czy spadnie, przy czym jedna strona kontraktu obstawia wzrost, a druga spadek), możliwość wykorzystania krótkiej sprzedaży w ramach DMA jest ograniczona. Taki rodzaj transakcji jest dopuszczalny jedynie wówczas, gdy dane akcje (będące instrumentem pochodnym) są dopuszczone do krótkiej sprzedaży na macierzystej giełdzie. Co prawda w przypadku np. większości niemieckich akcji objętych DMA krótka sprzedaż jest obecnie dostępna, ale pytanie, czy w razie kolejnych turbulencji na rynkach możliwości jej stosowania nie zostaną ograniczone przez instytucje nadzoru. Pytanie też czy na warszawskiej giełdzie "zreformowany" właśnie mechanizm krótkiej sprzedaży stanie się na tyle efektywny, by DMA mogły konkurować pod względem możliwości zarabiania na spadkach ze zwykłymi (i bardzo popularnymi) kontraktami terminowymi.

[srodtytul]Koszty - prowizje...[/srodtytul]

W każdym razie długa lista zalet instrumentów typu DMA skłania do zadania pytania, z jakimi kosztami muszą się liczyć inwestorzy w zamian za te udogodnienia. Podstawowy rodzaj kosztów nie różni się w porównaniu z giełdowym rynkiem akcji - brokerzy pobierają klasyczne prowizje. Przykładowo jeden z domów maklerskich zabiera 0,25 proc. wartości transakcji w przypadku instrumentów na akcje z GPW (minimum 3 zł), co jest poziomem identycznym jak w przypadku zwykłych zleceń giełdowych (dla bardzo aktywnych inwestorów zamykających pozycje jeszcze tego samego dnia, czyli tzw. daytraderów, prowizja obniża się do 0,19 proc.). W przypadku akcji z giełd zagranicznych prowizje są nieco inne, a ich konstrukcja zachęca raczej do zawierania nieco większych transakcji (przykładowo w odniesieniu do walorów z amerykańskiego NYSE broker pobiera 0,08-0,10 proc., minimum 10 USD).

[srodtytul]...i odsetki[/srodtytul]

Niestety, na tym koszty inwestowania w DMA się nie kończą. W porównaniu z akcjami czy kontraktami terminowymi pojawia się dodatkowy koszt - odsetki zależne od czasu utrzymywania długiej pozycji. Kupując kontrakt DMA, inwestor musi być świadomy tego, że jeśli przetrzyma go dłużej niż jeden dzień (czyli nie będzie nim bardzo aktywnie obracał), jego rachunek zostanie obciążony tzw. kosztami finansowania. Skąd się one biorą? To efekt tego, że udostępniając inwestorom możliwość korzystania z dźwigni finansowej i jednocześnie kupując akcje na własny rachunek za kwotę odpowiadającą ich pełnej wartości, broker jest zmuszony do zaciągania pożyczek. Koszt owych pożyczek jest przerzucany na klienta, a naliczane odsetki można określić w praktyce jako opłatę za korzystanie z dźwigni finansowej.

Kluczowe znaczenie ma jednocześnie fakt, że odsetki są pobierane jedynie od depozytów zabezpieczających długie pozycje. W przypadku krótkich pozycji (czyli gry na spadek kursu) broker nie tylko nie obciąża rachunku klienta, ale wręcz przeciwnie - dolicza do niego odsetki, które w tym przypadku stanowią dodatkowy dochód inwestora. W ramce bardziej szczegółowo opisujemy ten mechanizm.

Przy obracaniu DMA opiewającymi na akcje notowane na giełdach zagranicznych trzeba też pamiętać o ryzyku kursowym. Przykładowo zyski z drożejących walorów na amerykańskim parkiecie mogą okazać się niższe od zakładanych z powodu ewentualnego umocnienia złotego względem dolara (z kolei osłabienie złotego powiększy zyski).

Podsumowując, cechy kontraktów DMA, takie jak dźwignia finansowa i koszty finansowania w przypadku długich pozycji, sprawiają, że są to instrumenty przeznaczone przede wszystkim dla aktywnych inwestorów (co przyznają zresztą sami brokerzy).

Inwestycje
Trzy warstwy regulacji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?
Inwestycje
Porozumienia akcjonariuszy w spółkach publicznych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Unikanie sporów potransakcyjnych