Surowce pewnie zdrożeją, ale nieznacznie

Po ubiegłorocznym wzrostowym szaleństwie na rynku surowców przemysłowych i energetycznych w tym roku nie było już śladu, aczkolwiek ceny nadal szły w górę. Miedź od początku roku zdrożała o ?niecałe 10 proc. – w 2009 r. o 130 proc. – ropa naftowa o 8 proc.

Publikacja: 01.12.2010 09:57

Surowce pewnie zdrożeją, ale nieznacznie

Foto: Bloomberg

Podstawową przyczyną było zapewne to, że po gwałtownych zwyżkach w 2009 r. większość cen osiągnęła poziom równowagi, a umiarkowane tempo wzrostu gospodarczego – poza Chinami – nie zapowiadało znaczącego zwiększenia się popytu.

Mijający rok nie szczędził też informacji niepokojących uczestników rynków surowcowych. Amerykańska gospodarka wychodziła z recesji wolniej, niż przewidywano. Ryzyko powtórzenia się recesji wprawdzie minęło, ale do ożywienia tempa wzrostu potrzebne okazały się kolejne zachęty ze strony banku centralnego, który nie mogąc już bardziej obniżyć stóp procentowych, po raz kolejny zdecydował się na dodrukowanie dolarów, by w ten sposób ożywić rynek kredytowy, bo bez niego nie ma co liczyć na poprawę koniunktury, zwłaszcza w sektorze nieruchomości.

A ten akurat sektor ma dość duże znaczenie dla rynku surowców. Rozwój budownictwa w sposób naturalny zwiększa popyt na ropę naftową, bo transport zużywa więcej paliw. Amerykańskie budownictwo w stanie rozwoju generuje około 40 proc. popytu na miedź w tym kraju.

[srodtytul]Niepokój o strefę euro[/srodtytul]

W tym roku jednak nie to, co działo się w amerykańskiej gospodarce, miało zasadnicze znaczenie dla kształtowania się cen surowców. Bardziej decydowała o nich koniunktura w Chinach, a przede wszystkim niepokój o kryzys w strefie euro.

Od początku maja, gdy wyszło na jaw, że Grecja jest na skraju bankructwa, do końca tego miesiąca, gdy uczestnicy rynku uwierzyli w skuteczność akcji ratunkowej podjętej przez całą strefę euro, cena ropy naftowej spadła o 23 proc. W mniejszym stopniu, ale prawie o 12 proc., staniała miedź. Zyskało w tym okresie jedynie złoto, które zwykle drożeje wtedy, gdy na świecie dzieje się źle. Cena kruszcu wzrosła o 5,5?proc., ale zwyżka była stosunkowo niewielka tylko dlatego, że kryzys zadłużeniowy w strefie euro spowodował umocnienie się kursu dolara w stosunku do wspólnej waluty, a silniejszy dolar zawsze ujemnie wpływa na ceny surowców, bo właśnie w amerykańskiej walucie są one wyrażane na światowych rynkach.

Powtórkę tego scenariusza, ale już mniej gwałtowną, rynki surowcowe miały w listopadzie, gdy kryzys zadłużeniowy zagroził Irlandii. Znowu miedź i ropa staniały, a cena złota ustanowiła rekord wszech czasów – 9 listopada na popołudniowym fixingu w Londynie za uncję płacono 1421 USD.

[srodtytul]Chiny studzą koniunkturę[/srodtytul]

Przez cały mijający rok, a zwłaszcza w jego drugiej połowie, tonująco na ceny surowców wpływały informacje z Chin i kolejne decyzje tamtejszych władz zmierzające do schłodzenia koniunktury gospodarczej i ograniczenia spekulacji, właśnie na giełdach surowcowych, poprzez podniesienie na nich wysokości depozytu zabezpieczającego. Chiny są na świecie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o zużycie wszystkich surowców, ale tempo wzrostu ich popytu nie jest już tak szybkie jak przed kilku laty. Po pierwsze dlatego, że w pierwszej połowie 2009 r. znacząco zwiększono tam rezerwy strategiczne, wykorzystując niskie wtedy ceny surowców i olbrzymie rezerwy walutowe.

Po drugie zaś słabnie i zapewne będzie słabnąć dynamika rozwoju chińskiej gospodarki, bo jest ona już zbyt duża, by rosnąć tak szybko jak przed kilku laty, a poza tym władze chłodzą koniunkturę, chcąc okiełznać inflację, która w październiku wzrosła do 4,4 proc. w skali roku. Właśnie w październiku, po raz pierwszy od 2007 r., podniesiono w Chinach stopę procentową, kilka razy zwiększano bankom poziom obowiązkowych rezerw i podjęto szereg działań administracyjnych zmierzających do zahamowania wzrostu cen na rynku nieruchomości. Na przykład zabroniono bankom kredytowania zakupu drugiego mieszkania, kilka razy podnoszono poziom obowiązkowej gotówkowej zaliczki. Udział chińskiego budownictwa w zużyciu surowców w tym kraju jest mniejszy niż w Stanach, ale ze względu na jego rozmiary – też znaczący.

[srodtytul]Ostrożne prognozy cenowe[/srodtytul]

Prognozy cenowe na przyszły rok nie są zbyt optymistyczne dla producentów surowców i inwestorów, którzy chcą sporo zarobić na tym właśnie rynku. Niektórzy specjaliści i więksi gracze, jak na przykład Morgan Stanley, uważają, że cena ropy naftowej przekroczy w przyszłym roku poziom 100 USD za baryłkę, bo gospodarka jednak się rozwija, co zwiększa popyt, a wydobycie maleje, bo w czasie zapaści z drugiego półrocza 2008 r. wiele spółek wstrzymało inwestycje.

Ale na przykład BNP Paribas uważa, że dalsze zwyżki cen „będą bardzo trudne”, bo jednak amerykańska gospodarka wciąż nie daje sobie rady bez programów stymulacyjnych, strefie euro wciąż daleko do zażegnania groźby kryzysu zadłużeniowego, a cięcia budżetowe w wielu krajach osłabiają tempo wzrostu. Podobnie ostrożne i niejednoznaczne są prognozy dla miedzi.

Nie ma co liczyć na gwałtowny wzrost popytu na ten metal, ale po stronie podaży nadal nie ma znaczących rezerw. Opóźnia się realizacja projektów inwestycyjnych, regularnie w różnych zakątkach świata powtarzają się przerwy w wydobyciu rudy tego metalu spowodowane sporami płacowymi i wreszcie w minionej dekadzie nie dokonano istotnych inwestycji w bazę kopalnianą.

Pod względem inwestycyjnym niewątpliwie najlepsze w tej dekadzie jest złoto. Jego cena zaczęła rosnąć w 2003 r. i zwyżkowała regularnie co roku. W tym roku wzrosła o ponad 20 proc., a w minionych ośmiu latach ponad 4,5-krotnie.

Głównym czynnikiem spodziewanego również w przyszłym roku wzrostu cen złota nie jest jednak nadzieja na wysoką rentowność takich inwestycji, a strach przed trzymaniem zasobów w słabnących dolarach lub nawet innych walutach, bo wszystkim grozi utrata wartości na skutek nieuchronnej inflacji. Strach nie jest jednak uznawany za najlepszego doradcę inwestycyjnego.

Niektórzy analitycy przypominają, że cena złota ustanowiła wprawdzie w tym roku rekord, ale jedynie w wymiarze nominalnym. Za rekord wszech czasów nadal uważają owe 873?USD za uncję z 1980 r. Jeśli bowiem przeliczyć to na dzisiejsze dolary, to złoto kosztowałoby 2287 USD, według wskaźnika inflacji stosowanego przez amerykański Departament Pracy. Jeśli zatem złoto miałoby drożeć tak jak chleb, paliwo czy opieka medyczna w ciągu tych niemal 30 lat, to możliwości wzrostu cen są ogromne, bo wciąż jest prawie dwa razy tańsze niż wtedy.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?