Podstawową przyczyną było zapewne to, że po gwałtownych zwyżkach w 2009 r. większość cen osiągnęła poziom równowagi, a umiarkowane tempo wzrostu gospodarczego – poza Chinami – nie zapowiadało znaczącego zwiększenia się popytu.
Mijający rok nie szczędził też informacji niepokojących uczestników rynków surowcowych. Amerykańska gospodarka wychodziła z recesji wolniej, niż przewidywano. Ryzyko powtórzenia się recesji wprawdzie minęło, ale do ożywienia tempa wzrostu potrzebne okazały się kolejne zachęty ze strony banku centralnego, który nie mogąc już bardziej obniżyć stóp procentowych, po raz kolejny zdecydował się na dodrukowanie dolarów, by w ten sposób ożywić rynek kredytowy, bo bez niego nie ma co liczyć na poprawę koniunktury, zwłaszcza w sektorze nieruchomości.
A ten akurat sektor ma dość duże znaczenie dla rynku surowców. Rozwój budownictwa w sposób naturalny zwiększa popyt na ropę naftową, bo transport zużywa więcej paliw. Amerykańskie budownictwo w stanie rozwoju generuje około 40 proc. popytu na miedź w tym kraju.
[srodtytul]Niepokój o strefę euro[/srodtytul]
W tym roku jednak nie to, co działo się w amerykańskiej gospodarce, miało zasadnicze znaczenie dla kształtowania się cen surowców. Bardziej decydowała o nich koniunktura w Chinach, a przede wszystkim niepokój o kryzys w strefie euro.