Paul Tudor Jones uznawany jest za jednego z najlepszych menedżerów funduszy hedgingowych na świecie. Zarządzany przez niego Tudor Investment Corporation zaczynał w 1980 r. z kwotą 300 tys. dolarów, by w 2007 r. obracać już kapitałem rzędu 17,7 miliarda USD.
Fundamentem jego podejścia do inwestowania jest kontrola ryzyka. Jak sam mawia – najważniejszą zasadą jest, by grę na giełdzie traktować jako wielką defensywę, a nie wielki atak. Przed zajęciem każdej pozycji dokładnie określa poziom zlecenia stop loss, by zawsze wiedzieć, na jakie maksymalne obsunięcie kapitału może sobie pozwolić. I choć nigdy nie ujawnił szczegółów swojej strategii inwestycyjnej, na bazie jego wypowiedzi z wywiadu do książki Jacka Schwagera „Market Wizards" można stworzyć ogólny zarys jego filozofii inwestycyjnej. Poniżej przedstawiamy najważniejsze, naszym zdaniem, zasady spekulacji w wykonaniu Jonesa.
Punkty zwrotne
Gdybyśmy wszystkich traderów podzielili według prostego klucza na tych, którzy grają z trendem, i na tych, którzy grają przeciwko niemu, to Jones z pewnością zaliczałby się do tej drugiej grupy. Kontrariańskiego podejścia nauczył go jego najważniejszy mentor – Eli Tullis, słynny spekulant z Nowego Orleanu działający wówczas (w latach 70.) na rynku bawełny. Szukanie punktów zwrotnych na wykresach kontraktów towarowych było o tyle łatwiejsze, że rynki te podlegają efektowi sezonowości – okresy siewu i zbiorów charakteryzowały się cyklicznymi zmianami podaży i popytu, co miało niemały wpływ na ruchy cen.
Ale złapanie dołka lub szczytu nie zawsze było prostym zadaniem. W 1979 r. Jones spekulował kontraktami na bawełnę, których cena wahała się w przedziale 86–82 centy. Spadek do dolnej granicy uznawał za sygnał kupna, ale gdy doszło do bardziej gwałtownego ruchu w dół, postanowił zwiększyć zaangażowanie po drugiej stronie rynku. Ta transakcja zakończyła się dla niego bolesną stratą i zrozumiał, że nigdy nie należy otwierać zbyt dużej pozycji w relacji do posiadanego kapitału. Od tego momentu przyszły fund menedżer zaczął większą wagę przywiązywać do zarządzania wielkością pozycji i postanowił, że będzie szybko wychodzić z rynku, gdy ten zwróci się przeciwko niemu.
Do wielu razy sztuka
Problem polega na tym, że rzadko udaje się złapać szczyt lub dołek za pierwszym razem. Jones zapytany przez Schwagera o to, ile razy próbuje wejść na rynek, zanim się podda, powiedział, że dopóki rynek nie udowodni mu, że się myli, lub sam nie zmieni swojej koncepcji. Jones zawsze był mocno przekonany co do długoterminowego kierunku rynku i, jak mawiał, miał krótkoterminową tolerancję na ból. Starał się więc otwierać niewielkie pozycje, by móc sobie pozwolić na kilka nietrafionych wejść z rzędu, jednak nigdy nie pozwalał, by strata na całym kapitale przekroczyła w ciągu miesiąca określony z góry poziom (w wywiadzie do „Market Wizards" mówił o 10 proc.). Jones nigdy nie uśredniał strat i nie podejmował nadmiernego ryzyka przed terminami publikacji ważnych raportów i informacji. Zmniejszał zaangażowanie na rynku w słabych okresach, a zwiększał, gdy miał dobrą passę.