Mechaniczne podejście do inwestowania, czyli stosowania zautomatyzowanych strategii gry, to metoda, która dopiero raczkuje na polskim rynku usług finansowych. Rodzime instytucje, które zarządzają środkami swoich klientów, wykorzystując komputerowe algorytmy, można policzyć na palcach jednej ręki. Patrząc jednak na rozwój rynku kapitałowego w USA, widać, że w przyszłości może czekać nas prawdziwy wysyp inwestycyjnych robotów. Takie metody są za oceanem z powodzeniem stosowane od drugiej połowy XX w. i cały czas ulepszane. Warto interesować się takim podejściem, dlatego postanowiliśmy przybliżyć sylwetkę jednego z pionierów stosowania systemów na rynkach towarowych – Mike'a Connora. W ramach swojej własnej firmy Market Watch świadczył on usługi doradcze i zarządzał rachunkami firm rozliczeniowych. Co ciekawe, jego systemy inwestycyjne były bardzo proste i jak sam mawiał: „były to metody zdroworozsądkowe, w których nie ma nic specyficznego". Zdaniem Connora strategia wymaga prostych reguł, a nie zbędnego balastu w postaci wielu zmiennych i niezliczonych sposobów ograniczania strat. Jak więc wyglądały jego reguły?
Szczyt i zniesienie
Connor należał do zwolenników analizy technicznej, dlatego zasady jego systemów bazowały tylko na wykresie kursu. Transakcji dokonywał na dwa sposoby. Pierwszy stosowany w sytuacji, gdy rynek porusza się w zdecydowanym trendzie, polegał na otwieraniu pozycji długiej, gdy kurs osiąga nowe maksimum, lub krótkiej, gdy ustanawia nowe minimum. I nie chodziło tu o ekstrema bezwzględne, ale mogły to być nowe lokalne szczyty lub dołki po okresie dłuższego marazmu. W tym kontekście podejście Connora przypomina wybicia z kanałów stosowane chociażby w legendarnej „metodzie żółwi". W konstruowaniu swoich zasad inspirował się również dorobkiem Joe Rossa, twórcy słynnych haków służących inwestowaniu z trendem.
Druga metoda stosowana była podczas ruchów horyzontalnych i bazowała na zajmowaniu pozycji podczas korekt, gdy cena dotrze do ważnego poziomu zniesienia poprzedniej fali – 33-, 50- lub 61,8-procentowego. Jak widać Connor, w obliczu różnych tendencji rynkowych stosował podejście „trend is your friend" lub metodę kontrariańską.
A jak ustawiał linię obrony? W zależności od horyzontu inwestycyjnego stosował ceny ekstremalne dla poprzedniej ważnej świeczki. Dla krótszych terminów były to maksima lub minima (zależy od kierunku pozycji) tygodniowej świecy, a dla dłuższych miesięcznej.
Connor uważał też, że z pozycji przynoszącej zysk należy wychodzić według odgórnie przyjętego planu, dlatego stosował precyzyjne zasady jego realizacji. Nie chciał na siłę maksymalizować swoich wyników, bo zdawał sobie sprawę, że nie da się uchwycić całego ruchu, a zbytnia chciwość może obrócić się przeciwko inwestorowi. Zaznaczał jednocześnie, że najważniejszą kwestią jest ustalenie, na jakie obsunięcie kapitału możemy sobie pozwolić. Jak mawiał, każdy musi wiedzieć, na ile można wykręcić mu rękę, zanim się podda. Bardziej precyzyjny opis jego filozofii spekulacji można znaleźć w wywiadzie do książki „Systemy transakcyjne. Sekrety mistrzów", niestety nie zdradza on dokładnych liczb dotyczących zarządzania zyskami i stratami.