Tydzień temu na łamach „Profesjonalnego inwestora" pokazaliśmy, jaka jest korelacja między wczorajszą zmianą kursu indeksu S&P 500 a dzisiejszą zmianą notowań kontraktów terminowych na WIG20. Okazało się, że spadek amerykańskiego indeksu o ponad 15 pkt daje około 61 proc. szans na zysk z pozycji długiej na rynku futures. Z kolei analogiczny wzrost S&P 500 daje około 59 proc. szans na zyskowną krótką pozycję. Co więcej, grając długo tylko w środy, zwiększamy skuteczność do 65 proc., a grając krótko tylko w poniedziałki – do 72 proc. Wygląda więc na to, że statystyczne zależności istnieją i są na tyle powtarzalne, że można je wykorzystać jako filtry transakcyjne. Dziś postanowiliśmy kontynuować poszukiwania międzyrynkowych powiązań i przyjrzymy się korelacji z japońskim Nikkei225.
Słowo o metodologii
Japońska sesja kończy się o godzinie 8 rano naszego czasu. Dzięki temu jeszcze przed rozpoczęciem handlu na GPW można sprawdzić nastroje na azjatyckich rynkach i ewentualnie sugerować się nimi przy zawieraniu transakcji. Aby przekonać się, czy w ogóle warto zaprzątać sobie głowę Dalekim Wschodem, powtórzyliśmy ubiegłotygodniowe badanie, tym razem dla indeksu Nikkei 225. W tym celu wykorzystaliśmy program do analizy technicznej MetaStock oraz dane dzienne dla futures na WIG20 i indeks Nikkei 225, pobrane z serwisu bossa.pl. Testy obejmowały okres od początku 1998 r. do środowej sesji. W badaniu nie zostały uwzględnione prowizje, ani poślizgi cenowe. Test liczył wyniki w punktach przy początkowym budżecie równym 0. Sygnały pojawiające się podczas otwartych pozycji były ignorowane, a transakcje z wynikiem zero program klasyfikował jako stratne. W tabeli obok umieściliśmy otrzymane rezultaty dla poszczególnych testów.
Sygnały z Tokio
Na początek sprawdziliśmy najprostszą zależność: czy dzisiejszy wzrost Nikkei 225 przekłada się na wzrost notowań kontraktów (liczony od otwarcia dzisiejszej sesji do otwarcia następnej). Okazuje się, że tylko w 48,4 proc. przypadków ta zależność występuje, ale grając pod tę korelację, stracilibyśmy przez 18 lat 1610 pkt (strategia „kup i trzymaj" dałaby zysk 128 pkt). W sytuacji odwrotnej – gdybyśmy otwierali pozycje krótkie po spadku w Tokio – wygrywalibyśmy tylko w 47,4 proc. przypadków, a łączna strata sięgnęłaby 1400 pkt. Na nic zdały się w tej sytuacji optymalizacje, polegające na ustaleniu konkretnej wielkości zmiany Nikkei 225 podczas sesji (sprawdzenie, dla jakiego zakresu zmienności Nikkei225 wynik netto jest najwyższy). Program policzył, że najlepszy wynik netto +335 pkt uzyskalibyśmy, grając długo tylko po wzroście indeksu o ponad 385 pkt. Tak duża dzienna zmienność zdarzyła się jednak tylko 46 razy i tylko w połowie przypadków dawała trafne sygnały. Dla pozycji krótkich jest jeszcze gorzej, bowiem dla żadnego z optymalizowanych zakresów zmienności nie udało się uzyskać dodatniego wyniku netto. Najmniejsza strata: -288 pkt, została osiągnięta przy spadku Nikkei 225 o co najmniej 375 pkt.
Gra pod prąd
Podobnie jak przed tygodniem postanowiliśmy sprawdzić, czy nie lepiej grać kontrariańsko, a więc po wzroście Nikkei225 grać krótko w kontraktach, a po spadku grać długo. Relacje się oczywiście odwracają – na pozycjach długich zarobilibyśmy 1410 pkt, a na krótkich 1600 pkt. Trafność, choć przekracza 50 proc., to nie na tyle istotnie, by zaufać tym sygnałom.
Dlatego postanowiliśmy i tu przeprowadzić optymalizację. Dla pozycji długich najwyższy wynik netto – 3284 pkt – przynosi sygnał bazujący na spadku indeksu o więcej niż 115 pkt. Trafność rośnie wówczas do 56,5 proc., a liczba transakcji spada do 655. Warto dodać, że dla zmiany większej niż 225 pkt trafność sięga już 63,6 proc., zysk netto 2200 pkt przy liczbie transakcji 258 pkt.