To jest zysk sam w sobie, gdy mogę się pochwalić, że patrzę w domu na rysunek, który wcześniej zachwycał wielką postać historyczną. To zdrowy snobizm. Na krajowym rynku numizmatów udokumentowany dobry rodowód ma istotny wpływ na wzrost ceny.
Pojawienie się rysunku Wojtkiewicza to dobry pretekst do zastanowienia się nad cenami na krajowym rynku. Wojtkiewicz stworzył w sumie może około 60 dzieł. Ile modnych dziś „kół" i „fal" stworzył w sumie Wojciech Fangor? Siedemset? Kompozycje Fangora kosztują po milionie złotych i więcej. Rzadkie obrazy Wojtkiewicza kosztują ledwie kilkaset tysięcy.
Załóżmy, że wyszedł na rynek z Muzeum Narodowego w Warszawie sztandarowy obraz Wojtkiewicza „Marionetki". Ile powinien kosztować – 5 milionów? Myślę, że tak, ale to cena nierealna.
Dobro luksusowe
Na pewno na rynku powinno być zdecydowanie większe zróżnicowanie cen, zależnie od wartości artystycznej dzieła, jego rzadkości i rodowodu. U nas nadal wycenia się modne „nazwiska", a nie konkretne obrazy.
Sztuka to jedno z niewielu, a może jedyne dobro luksusowe, które ma stopę zwrotu. Największy jednak jest zysk duchowy! To zysk gwarantowany. Nikt nam nie odbierze pozytywnych przeżyć wynikających z codziennego kontaktu ze sztuką. Zyski finansowe mogą być przy okazji.
Obraz Wojtkiewicza z kolekcji Gide'a w 1988 roku kupiono do zbiorów amerykańskiego muzeum Detroit Institute of Arts. Znam polskiego kolekcjonera, który docenia wagę dobrej proweniencji. Robił wszystko, żeby należący do Gide'a obraz wykupić z amerykańskich zbiorów.