Są to spółki Eko-Drób, Konspol-Bis, Zakłady Drobiarskie Rowex, Zakłady Drobiarskie Rowex Chłodnia Składowa oraz Poland Services Cold Store. – Ten rynek jest perspektywiczny, bo spożycie drobiu w Korei Południowej rośnie. A kraj ma deficyt na poziomie 30-40 proc. Tymczasem wyroby z Europy stają się coraz bardziej konkurencyjne, np. w stosunku do amerykańskich – mówi Sławomir Gacek, dyrektor zakładu Eko-Drób.

Dziwić może, że w gronie firm, które uzyskały uprawnienia eksportowe, brakuje czołowego gracza branży drobiarskiej, giełdowego Indykpolu. – Z uwagi na fakt, że nasza oferta nie jest zbieżna z potrzebami rynku koreańskiego, zdecydowaliśmy się nie ubiegać o uprawnienia eksportowe na ten rynek – wyjaśnia Krystyna Szczepkowska, rzeczniczka Indykpolu.

Co na ten temat mówią eksperci? – Każde otwarcie rynku na wyroby z Polski cieszy. Jednak warto podkreślić, że dla drobiarzy z naszego kraju Korea nie jest wymarzonym rynkiem. Ten kraj nie potrzebuje od nas wyrobów wysokoprzetworzonych, zapotrzebowanie jest m.in. na łapki, grzebienie czy dzioby – mówi Leszek Kawski, dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa. Podkreśla, że pewnym problemem jest też duża odległość dzieląca kraje.

Dodaje, że Korea Południowa w dużej mierze importuje mięso od innych dostawców, w tym z Chin. – Uważam, że starania Polski powinny iść w innym kierunku, np. w stronę krajów arabskich, gdzie z przyczyn religijnych drób jest ważnym produktem – mówi Kawski.Polskie władze zaczęły się starać o otwarcie rynku koreańskiego cztery lata temu. W dniach 19-27 listopada trwały kontrole weterynaryjne w pięciu polskich zakładach. Wszystkie uzyskały pozwolenia na eksport.