– Najwięcej uwagi poświecę Sfinksowi, bo to najtrudniejszy temat – zwrócił uwagę Cacek w trakcie swojej prezentacji. Podkreśla, że restauracyjna spółka w której pojawił się w 2009 r., to długoterminowa inwestycja, na 5–10 lat. Cena wyjścia z tej inwestycji, jaką sobie założył, to 30 zł. Obecnie akcja firmy, której członkiem rady nadzorczej jest Cacek, kosztuje 5,75 zł. Inwestor wierzy, że w ciągu pięciu lat jej cena może wzrosnąć do 20 zł.
[b]Nie tylko wiara[/b]
Z wiedzy, jaką ma o spółce i jej możliwościach, wynika, że to nie tylko wiara. Cacek pokazał, co złego było w Sfinksie i jak zostało naprawione. – To, jak zarządzana była spółka, to materiał na dobrą książkę – mówi członek jej rady nadzorczej i wylicza główne grzechy popełnione w zarządzaniu tą firmą. Ich lista była długa, ale mimo to dwa lata temu zdecydował się włożyć w nią swój kapitał.
– Lubię inwestować w marki. Sfinks na dodatek miał szeroką sieć – zaznacza jego akcjonariusz. Wskazuje jednocześnie na toksyczny układ, jaki panował między spółką a franczyzobiorcami. Zgodnie z umowami Sfinks miał udział w zyskach. Jednak gdy współpracujący z nim restauratorzy mieli stratę, spółka ją pokrywała i wypłacała jeszcze wynagrodzenie. Zdaniem Cacka to był cios dla firmy. Kolejną sprawą były zawyżone koszty. – Były rachunki na klimatyzację za 45 tys. zł, a klimatyzacji nie było – pokazuje przykład inwestor. Nierzetelna księgowość prowadzona zewnętrznie, restauracje „dla liczby” – otwierane w złych lokalizacjach, brak systemu raportowania pracy franczyzobiorców. To tylko niektóre z przewinień, które wprowadziły Sfinksa w tarapaty. – W trakcie restrukturyzacji biznesu mieliśmy wiele kontroli sanepidu. Często było to na skutek donosu byłych franczyzobiorców. Oni wiedzieli, co źle było zrobione – żartuje Cacek. W czasie reform zmieniono umowy franczyzy na bardziej efektywne (Sfinks ma teraz udziały w przychodach, ryzyko gospodarcze spoczywa na franczyzobiorcy). Uporządkowano też księgowość oraz zmniejszono koszty zarządu.
Sfinks znacznie obniżył koszty inwestycji w otwarcie placówki. Przed kłopotami firmy było to 1,5 mln zł, a teraz to 0,8 mln zł. – Do końca 2011 r. ma powstać 30 nowych placówek – zapowiada Cacek. Stawia też na rozwój sieci restauracji Wook i marki Sphinx Express. Mają one też wyjść za granicę, ale inwestor nie sprecyzował, o jakie kraje chodzi.