AmRest zobowiązał się, że jego dług netto do EBITDA nie przekroczy 3,5. Krawczyk podkreśla, że spółka może zarządzać poziomem finansowania i zawsze może podjąć różne działania, by nie przekroczyć poziomu 3,5, gdyby się do niego zbliżała. – Ponadto, gdyby banki uważały, że poziom 3,5 jest nierealny, wówczas nie dałyby tej pożyczki – dodaje.

AmRest jest najbardziej ekspansywną z polskich sieci gastronomicznych. – Zarząd już sygnalizował, że na koniec roku dług netto do EBITDA może wynieść ok. 3,2. Spółka ma duże plany inwestycyjne i realizuje je, finansując się kapitałem dłużnym. W dłuższej perspektywie to dobra strategia – ocenia Włodzimierz Giller, analityk DM PKO BP. Dodaje, że planowane otwarcie w tym roku ok. 100 restauracji i inwestycje (CAPEX) rzędu 400 mln zł powinny przełożyć się na wyższą EBITDA w kolejnych latach. – Kluczowe, jak trafione będą te inwestycje, jest to, czy restauracje będą w dobrych lokalizacjach itp. Inwestorzy podchodzą teraz do planów AmRestu z dystansem, bo wysoki CAPEX i zadłużenie sprawiają, że na razie przepływy gotówkowe w większości idą na obsługę zadłużenia – mówi Giller.

Kredyt dla AmRestu obejmuje kilka transz: pierwszą do maksymalnej kwoty 150 mln euro, drugą do 140 mln zł, trzecią do 400 mln CZK i ostatnią w formie kredytu rewolwingowego do 200 mln zł. Spółka zadeklarowała, że nie wypłaci dywidendy, dopóki stosunek długu netto do EBITDA przekracza 3.

W tym roku akcje AmRestu radzą sobie nieco gorzej niż WIG. Czy mają potencjał wzrostowy? Zdania są podzielone. Tegoroczne wyceny brokerów wydawane od początku lipca zawierają się w przedziale od 77 zł do ponad 94 zł. Średnia to 88,4 zł. Wskaźnik C/Z wynosi 17,3 zł. Nie da się go porównać z innymi giełdowymi spółkami z branży. Polskie Jadło zbankrutowało, a Mex i Sfinks mają straty na poziomie netto.