Za niemiecką sieć stacji w 2003 r. Orlen zapłacił niewiele ponad 100 mln euro, choć wcześniej mówiono o 140 mln euro. Kwota została obniżona m.in. ze względu na zły stan techniczny wielu stacji. Orlen musiał liczyć się też z koniecznością dużych inwestycji w Niemczech, chociażby zmianą wystroju całej sieci. Część obiektów otrzymała logo Orlenu. Część stacji niższej klasy - nową markę Star. Po transakcji ówczesny prezes Zbigniew Wróbel i ówczesny wiceprezes Sławomir Golonka - ojciec chrzestny niemieckiej inwestycji - zapowiadali, że w ciągu najbliższych pięciu lat Orlen będzie rozbudowywał sieć dystrybucji. Celem było zwiększenie udziału do 10% w północnoniemieckim rynku sprzedaży detalicznej.
W pogoni za premią
Transakcję przejęcia niemieckich stacji uznano za sukces. Zarząd domagał się premii. Jednak komitet ds. wynagrodzeń, któremu szefował Maciej Gierej, wtedy przewodniczący rady nadzorczej Orlenu i prezes Nafty Polskiej, nie chciał się na to zgodzić. W końcu, po publikacji wyników niemieckiej spółki za 2003 r., która wykazała 5 mln zł zysku netto, uległ namowom. Najwięcej (ok. 600 tys. zł) zainkasował Zbigniew Wróbel. Każdy z czterech wiceprezesów dostał od 300 tys. do 400 tys. zł. - Nie mogę udzielać informacji na ten temat - mówi S. Golonka, pytany o wysokość premii. Zapytaliśmy więc Orlen. Zasłonił się klauzulą poufności.
Premię wypłacono na początku 2004 r. Jednak już pod koniec ubiegłego roku Orlen utworzył 60 mln zł rezerwy na utratę wartości niemieckiej sieci.
Sprzedać czy dokupić?