– Nie brałem żadnego wynagrodzenia od IDMSA ani nawet o niczym takim nie rozmawiałem z żadnym z jego właścicieli. Nie było też żadnego układu dotyczącego poparcia mnie w czasie konfliktu z Igorem – stanowczo zaprzecza Gniady.
– Nie współpracujemy z panem Gniadym przy PZNTK Poznań – wtóruje mu Grzegorz Leszczyński, prezes DM IDMSA. – DM IDMSA nie jest zaangażowany ani w PZNTK Poznań, ani w PZNTK Nieruchomości. Odnośnie naszych akcjonariuszy, DM IDMSA nie ma prawa ujawniać takich informacji – dodaje.
Wspólne zaangażowanie w sprawę poznańskich gruntów tłumaczyłoby, zdaniem Kazimierskiego, dlaczego na lutowym walnym zgromadzeniu Cash Flow IDMSA, który stał się właścicielem akcji odpowiadających 2,3 proc. głosów, był przeciwko odwołaniu Gniadego z zarządu (wniosek o dymisję był kwintesencją niezadowolenia Kazimierskiego z postawy wspólnika; gwoździem do trumny miał być komunikat z grudnia 2008 r. o sprzedaży części akcji Cash Flow, w którym za powód Gniady podał złą sytuację w spółce).
IDMSA jako jedyny – poza samym Gniadym i jego żoną – złożył do sądu pozew o unieważnienie tamtej uchwały. IDMSA dopiero od niedawna jest akcjonariuszem Cash Flow. – Ustaliłem, że nabył akcje około dwóch tygodni przed tamtym walnym zgromadzeniem. Wcześniej nigdy nie prowadziliśmy żadnych interesów z tym domem maklerskim ani jego właścicielami – mówi Kazimierski. – DM IDMSA ma akcje Cash Flow od początku od 2006 roku – mam dowód w postaci zestawienia akcjonariuszy.
Faktem jest, że w międzyczasie powiększył stan posiadania – zaprzecza słowom wspólnika Gniady. Zakup akcji Cash Flow był naszą prywatną inwestycją portfelową – komentuje Grzegorz Leszczyński, prezes DM IDMSA.
[srodtytul]Gniady: konflikt od jesieni[/srodtytul]
Gniady twierdzi, że wszystkie te sprawy nie były przyczyną obecnego konfliktu w spółce. – Prawda jest taka, że do jesieni ubiegłego roku żyliśmy w zgodzie. Igor nie miał do mnie żadnych pretensji. Mamy nawet film wideo z poprzednich wakacji, na którym widać, że byliśmy przyjaciółmi – wspomina Gniady. – Stosunek Igora do mnie zmienił się o 180 stopni w momencie, gdy nie chciałem zgodzić się na wyjmowanie na prywatny użytek sporych sum pieniędzy z kasy Cash Flow.
Pod koniec ubiegłych wakacji Igor rozpoczął aktywne inwestowanie na giełdzie, pod akcje zaciągał spore pożyczki – mówi Gniady. Na potwierdzenie pokazuje kopię PIT Kazimierskiego z jednego z domów maklerskich. Z dokumentu wynika, że strata na tych akcjach na koniec 2008 r. (wspólnik najwyraźniej nie oparł się wrześniowemu krachowi na giełdach), zarówno zrealizowana, jak i niezrealizowana, sięga 1,5 mln zł.
– Igor pobierał z kasy Cash Flow zaliczki rzędu kilkuset tysięcy złotych na spłacanie długów w bankach – mówi Gniady, prezentując dokumenty podpisane przez księgową. – Godziłem się na to, ale w pewnym momencie powiedziałem, że miarka się przebrała. Nie podpisałem zgody na kolejną zaliczkę. Zakazałem też prokurentom składania podpisu pod zgodą. Wtedy Igor wpadł w furię – mówi Gniady. W lutym doprowadził do odwołania Gniadego z zarządu. Ale sąd uznał potem, że zwołał NWZA niezgodnie z prawem, a na dodatek złamał przy głosowaniu statut spółki, bo nie miał 2/3 głosów.
Kazimierski kategorycznie zaprzecza. – Aktywnym inwestorem giełdowym jestem od wielu lat i korzystam z wielu usług oferowanych przez dom maklerski. Jestem obecny w akcjonariacie wielu spółek. Swoje inwestycje na GPW określiłbym jako udane, a wręcz bardzo udane, są one jednak dokonywane na mój osobisty rachunek, a nie Cash Flow i nigdy ze środków finansowych spółki nie były pokrywane – zapewnia. – Insynuacje dotyczące wykorzystywania środków pieniężnych spółki do celów prywatnych są bezpodstawne i są próbą zatuszowania działań na szkodę spółki – dodaje.
[srodtytul]Co dalej z konfliktem?[/srodtytul]
Choć Kazimierski przegrywa kolejne sprawy w sądzie, a jego doniesienia do prokuratury przeciwko Gniademu są umarzane, nie daje za wygraną. – Grzesiek jest teraz w Cash Flow tylko dlatego, że wszedł w marcu siłą do spółki w asyście 20 ochroniarzy powołując się na fakt wykreślenia mnie z KRS jako prezesa Cash Flow. Chciałbym jednak podkreślić, że decyzja sądu rejestrowego jest nieprawomocna. Stan prawny Cash Flow jest taki, że jest to spółka funkcjonująca praktycznie bez organów nadzorujących w postaci zarządu i rady nadzorczej. W rezultacie każda czynność prawna podjęta przez Grzegorza Gniadego w imieniu Cash Flow dotknięta jest nieważnością i może być podważona przez prawowite władze firmy – mówi Kazimierski. Gniady twierdzi, że rzeczywiście całego budynku pilnuje ochrona, ale wynajmuje nie 20 a 2 osoby.
– Pewnie bym z niej zrezygnował, ale dwukrotnie Igor Kazimierski próbował wedrzeć się siłą do spółki, aby prawdopodobnie zniszczyć dokumenty – mówi.Po odwołaniu z funkcji prezesa Kazimierski wspiera konkurencyjną spółkę. – Mamy już pierwsze sukcesy. Pozyskaliśmy pakiety wierzytelności o wartości kilku milionów złotych. Myślę również, że moja przygoda z rynkiem kapitałowym również jeszcze się nie skończyła, mam doświadczenie i wiele pomysłów i kontaktów – mówi.
Jak patowa sytuacja w spółce zostanie rozwiązana? Pojawiły się plotki, że Kazimierski miał sprzedać akcje Cash Flow Gniademu. – Jesienią zeszłego roku to ja chciałem kupić od niego akcje. Już wtedy chciałem, żeby odszedł z firmy, ponieważ jego działalność przyczynia się do realnych strat. Chciałem znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, jednak zaproponowana przez Grześka cena znacznie odbiegała od wartości rynkowej – wyjaśnia Kazimierski. Mówi się również o odkupieniu należących do niego akcji przez IDMSA. – Mieli kupić udziały Kazimierskiego nie dla siebie, lecz zorganizować transakcję z udziałem kilku inwestorów – tłumaczy Gniady. Dlatego inwestorów musiałoby być przynajmniej pięciu. I w tym wypadku nic nie wskazuje, że skłóceni współwłaściciele firmy będą w stanie szybko dojść do porozumienia.