Wejście do strefy euro wymaga licznych dostosowań. A te kosztują. Znacząco odczuje to sektor finansowy naszej gospodarki, bo to w nim przede wszystkim obraca się pieniądzem. Jednak nie tylko on. Wydatki czekają też przedsiębiorstwa oraz administrację publiczną. Wreszcie Narodowy Bank Polski słono zapłaci za konieczne działania dostosowawcze.
[srodtytul]Koszty ponoszone przez banki[/srodtytul]
Instytucje finansowe, głównie banki, zapłacą za dostosowanie systemów informatycznych, ale też za wprowadzenie euro do obrotu gotówkowego. Chodzi na przykład o koszty modyfikacji sprzętu liczącego i sortującego banknoty i monety. Do tego dochodzi przezbrojenie bankomatów i wpłatomatów. Rozmiary nowych banknotów i monet będą się bowiem różniły od tych, jakie mają złote.
Co więcej, nominały jednej waluty nie odpowiadają co do wartości nominałom drugiej. Niemało kosztować ma też transport i przechowywanie nowej waluty, po którą Polacy i przedsiębiorstwa będą przychodzić do banków, oraz transport i wycofanie z obiegu dotychczasowej. Poza tym banki zapłacą za ochronę fizyczną i ubezpieczenie takiego transportu. Ponadto proces wymiany jednej waluty na drugą w obiegu będzie wymagał okresowego zatrudnienia większej liczby kasjerów i może nawet wydłużyć czas ich pracy.
– Dotychczasowe doświadczenia krajów strefy euro wskazują, że największe koszty przyjęcia euro powstają w okresie czterech ostatnich miesięcy roku bezpośrednio poprzedzającego dzień wprowadzenia euro do obiegu gotówkowego oraz w pierwszych tygodniach okresu podwójnego obiegu – zaznacza dr Sylwester Kozak z Wydziału Nauk Ekonomicznych SGGW.